Ja liderem?! Nigdy w życiu. I nie chodzi o skromność tylko o to, że znam swój poziom. Niemniej jednak dzisiaj w centrum handlowym „Arkadia”, podczas sztafety 10K Parking Relay przejmowałem pałeczkę jako lider i jako lider ją oddałem. Fajne uczucie. I fajne zawody.
O co chodzi w Relayu?
10K Parking Relay to jedyna tego typu sztafeta w Polsce. Organizowana przez klub Entre.pl i zorganizowana na parkingu jednego z największych Polskich centrów handlowych „Arkadia” w Warszawie. Pętla liczy sobie kilometr i każdy z uczestników sztafety ma ja do pokonania dwa razy. Tak wiec pięciu zawodników biegnie w sumie dystans 10 kilometrów. Tylko tyle i aż tyle.
Startowałem w sztafecie Sklepu Biegacza Żoliborz. Jako sklep na wystawiliśmy dwie sztafety. Sztafeta A czyli szybcy i sztafeta B czyli… powiedzmy… „mniej szybcy”. Patrząc na to jak ostatnio biegałem chciałem być w tej wolniejszej. Startowaliśmy w składzie:
- Paweł R,
- Paweł M,
- Łukasz,
- Maciek,
- Karolina.
Paweł R to Paweł Raczyński (ten z życiówką na 10km – 31:31) i on jedyny będzie biegł w obydwu naszych sztafetach. Najpierw w tej wolnieszej bardziej na luzie. Potem w tej szybkiej już na poważnie. Śmiem twierdzić, że biegnąc całość sam osiągnąłby czas grubo lepszy niż kiedy biegliśmy razem… Ale to w końcu sztafeta.
Biegniemy!
Tak więc 6 stycznia zjechaliśmy się do Arkadii. Pierwsze co to… zimno… na dworze jeszcze jako tako, w samej galerii handlowej ciepło, ale jak tylko się schodziło na parking to było zimno jak cholera.
Tak w ogóle to jeszcze biegaliśmy w dwóch turach. Najpierw pierwsze (teoretycznie słabsze) 50 ekip. Potem drugie 50 ekip. Ja biegłem w pierwszej turze.
Zaczął Raczu. Startował z pierwszej linii i już od startu wyrwał do przodu. W pierwszy zakręt wchodził jako lider i tego liderowania nie oddal do samego końca. Przez cały czas tylko powiększał przewagę.

Mnie tymczasem, jak tylko Raczu skończył pierwsze kółko, zaczęli wołać do strefy zmian. Ale że jak? Już?! Rozebrałem się z kurtki i poleciałem do strefy. Stanąłem jako pierwszy i wypatrywałem Pawła. Miałem startować jako lider i sam nie wiem czy mi to odpowiadało. Trochę to dziwne uczucie.
W końcu Raczu wyleciał zza zakrętu, wpadł do strefy zmian i przekazaliśmy sobie pałeczkę. Sam nie wiem jak, ważne że nie wypadła i pognałem. Spiker w międzyczasie zapowiadał, że po pierwszej zmianie prowadzi Sklep Biegacza Warszawa Żoliborz i na trasę rusza drugi zawodnik. Kurka mać! To ja!!
Z tej całej euforii zacząłem dużo za szybko. Nie wiem ile bo Garmin pod dachem był bezużyteczny. Druga sprawa ze włączyłem go dopiero gdzieś za pierwszym zakrętem. Generalnie gdzieś w połowie pierwszego kółka kiedy zaczęło mi brakować powietrza i pomyślałem „O ja pitolę, za szybko zacząłem!!”, trochę zwolniłem i starałem się nie zwalniać jeszcze bardziej. Trzymaj tempo!! Trzymaj tempo!! A przynajmniej próbuj!!
Po pierwszym kółku dalej liderowaliśmy. Ale co mówił spiker już do mnie nie docierało.
Drugie kółko, choć znałem trasę, ciągnęło się niemiłosiernie. Zakręt, prosta, zakręt,prosta, ktoś do zdublowania… Swoją drogą to myślałem, że będzie gorzej. Zakrętów aż tak ostrych nie było a i nawierzchnia była OK. Balem się, że się będę ślizgał, ale nie. Pierwszy raz też startowałem w typowych butach startowych. Zoom Streak LT trzymały się nawierzchni jak ta lala i generalnie dały radę.
Swoją zmianę zrobiłem w 7:57 czyli w tyle ile planowałem i na ile mogłem liczyć. Moim małym sukcesem jest też dowiezienie do końca swojej zmiany prowadzenia. Przejmując od Racza pałeczkę mieliśmy 44 sekundy przewagi, oddając pałeczkę Łukaszowi mieliśmy przewagi 10 sekund. Straciłem sporo z przewagi którą zrobił Raczu, ale swoje zrobiłem. Zacząłem jako lider i skończyłem jako lider.
Później oczywiście nas zepchnęli z pierwszego miejsca, ale fajnie było choć przez chwilę biec jako lider. Swoją turę zakończyliśmy na 8 miejscu z czasem 39:26. Godzinę po nas startowała druga tura. Ta zdecydowanie szybsza i ta w której mieli się bić o zwycięstwo. W drugiej turze starowała też mocniejsza sztafeta Sklepu Biegacza Żoliborz. Pobiegli 33:58 zajmując 14 miejsce w klasyfikacji generalnej.
My tymczasem po startach wszystkich sztafet wylądowaliśmy na 46 miejscu na 104 ekipy.
Natomiast całe zawody z ogromną łatwością i czasem 28:29 wygrał team Nike w składzie Michał Kaczmarek, Emil Dobrowolski, Jakub Nowak, Kuba Wiśniewski i Bartek Nowicki.
Tyle z zimnego parkingu pod Arkadią. Nie wiem też na ile to kwestia mroźnego parkingowego powietrza, a na ile mocnego biegu na 2 kilometry ale najbardziej ten bieg odczułem w płucach. I to zarówno podczas biegu, kiedy ciężko się oddychało, jak i już po nim kiedy każdy głębszy oddech powodował w płucach odruch kaszlu. Coś jakby taka hiperwentylacja. Nie wiem jak to dokładnie nazwać ale czułem to przez dobre kilka godzin po zakończeniu zawodów.
I nie tylko ja tak miałem…
Fajny pomysł na imprezę. Kurcze, ładnie zasuwałeś. Po tych kontuzjach z którymi miałeś problem, niecałe 4 min na kilometr to chyba dobry wynik? Ja na takim dystansie wyciągnąłbym może lekko poniżej 5, jakbym miał dobry dzień. A znając mnie, to pewnie szorowałbym od pierwszych metrów na maksa i po wbiegnięciu na metę odcięłoby mi prąd… 😉
PS. Piękne medale!
Dzięki 🙂 Te „niecałe 4 min na kilometr” to średnia. Nie mam wyczucia do takich dystansów i zacząłem mocno za mocno, bo pierwszy kilometr miałem w 3:40. W efekcie na drugim zdychałem, by przebiec go w 4:17… Ale generalnie jest poniżej 8 minut z czego się cieszę 🙂