W Kalenji Ekiden 50 już od dawna nie biegam. Od dawna już też w nich nie chodzę. Kiedyś jednak był to mój podstawowy but do biegania. Zarżnąłem, choć to mało powiedziane, bodajże cztery pary tego obuwia. W tych butach biegałem maratony a także pobiegłem w nich podczas Biegu Rzeźnika. Zobaczcie, co z nich zostało.
Kalenji Ekiden 50 to, jak kiedyś pisałem, najtańszy biegowy but świata. Kiedy ja go kupowałem kosztował 49,99 i nic tańszego co można nazwać butem do biegania już później nie widziałem. Z powodów czysto ekonomicznych był to but, w którym długo biegałem na początku swojej biegowej przygody. Biegałem w nich wszędzie i po asfalcie i po terenie. Efekt był taki, że w pół roku buty zabijałem i kupowałem nowe. Tak je zmieniając zużyłem ich bodajże cztery pary.
Potem w każdej parze jeszcze trochę chodziłem i kiedy się całkiem rozpadły lądowały w szafie, a później na śmietniku.
Gwoli ścisłości w butach Kalenji przebiegłem swoje pierwsze siedem maratonów i… Bieg Rzeźnika! Rzeźnik w 2012 roku to był ostatni mój wyczyn w tych butach. W tej chwili już od dobrych dwóch lat nie robiłem w tych butach treningu, a od kilku miesięcy nie miałem go już nawet na nogach. Ostatnia para właśnie dokonała swojego żywota.
Tak wygląda Kalenji Ekiden po około 1500 kilometrach biegania i jakimś pół roku chodzenia:

Co się zużyło?
Przede wszystkim w każdej parze najsłabszym miejscem było złączenie cholewki z podeszwą. Czy to w tej parze czy którejkolwiek poprzedniej najszybciej puszczało właśnie owe złączenie. Cholewka mogła być cała, podeszwa mogła być cała a złączenie zaczynało się pruć. Tak było w każdej z czterech par. Przypadek? W moim przypadku reguła.
Na tej parze widać to dobitnie. Obydwa buty rozpruły się dokładnie w tym samym miejscu.

Z cyklu podobnego zużycia jest też oddzielanie się podeszwy od cholewki na czubku buta. To jednak nie było zasadą.

Podeszwa była z początku miękka i byłem nią zachwycony tym bardziej, że na Kalenji przesiadłem się z butów bazarowych, które były o niebo twardsze. Natomiast z perspektywy czasu stwierdzam, że but ten bardzo szybko się ubijał. W lepszych butach nawet po kilkuset kilometrach czuję miękkość pod pietą. Kalenji natomiast na tyle szybko się ubijały, że w większości pamiętam go jako but twardy. Dziś porównałbym go raczej do buta treningowo-startowego niż do dobrze amortyzowanego buta treningowego. Ale kiedyś nie miałem takiego porównania.
Bieżnik najbardziej starł się tam gdzie zetrzeć się powinien – pod piętą. Przy okazji mogę sprawdzić czy pronuję – gdyby buty uciekały do wewnątrz byłbym prawdopodobnie pronatorem. A tu w buty z 1500 kilometrami przebiegu stoją równo i nie przechylają się na boki.

Gumę z podeszwy zdarłem natomiast bardzo mocno. Szczególnie pod piętą w obydwu butach widać wielkie białe placki. W miejscu tych placków było kiedyś jeszcze więcej pianki EVA a na niej twarda guma. Wszystko to zdarłem.
Poza piętą jest OK. Bieżnik pod śródstopiem i palcami nadal jest cały. Nigdzie indziej poza piętą guma się nie wytarła ani nie pękła.

Powydzierane jest również wnętrze buta. Pierwsze mocno zużyte miejsce to zapiętek. To taka klasyka, że prędzej czy później każdego buta w tym miejscu przedrzemy – to naturalne zużycie. W Kalenji nie jest inaczej aczkolwiek mogło być dużo gorzej.
Mocno nadszarpnięte jest również wnętrze buta w okolicach zgięcia stopy. Wkładka w Kalenji, która nie jest wyjmowana, ale lekko wklejona do buta, w tym miejscu po prostu przedarła się na pół. W jednym i drugim bucie. Wnętrze cholewki również w tym miejscu jest wyraźnie bardziej zniszczone, ale już nie tak spektakularnie jak wkładka.
Reszta wnętrza cholewki oraz język zachowało się w miarę przyzwoicie tzn. jest całe i nie podarło się.

Względnie dobrze po tylu kilometrach wyglądają sznurówki. Nie przetarły się, nie przerwały, nie postrzępiły a jedyne ich zużycie to brak silikonowych zabezpieczeń na ich końcach.
Co ciekawe całkiem dobrze zachowała się też metka na języku. Po takim czasie jest cały czas czytelna. Wyszło, że biegałem w rozmiarze 11.5 US, gdzie teraz biegam w 12 US. Cóż, wraz z doświadczeiem docenia się luz w palcach…
To już jest koniec…
I tym miłym akcentem kończę przygodę z butami Kalenji. Trochę szkoda, bo choć but szału zdecydowanie nie robił, to jednak był „tym pierwszym”. To w nim debiutowałem w maratonie, w nim debiutowałem w górach i w ultra. To w nim tak naprawdę uczyłem się biegać.
Teraz jednak ustępuje lepszym, na pewno lepiej amortyzowanym i bardziej wytrzymałym butom.
Paweł, świetny test! Bardzo mi się podoba, że zajechałeś je do końca.
Zajechałem nawet cztery pary 🙂
1500 kilosów w Kalenji?! Nie polecam nikomu! Większość osób wylądowałoby z kontuzją o ortopedy. Ty musisz mieć mocne nogi no i pewnie jesteś jedną na sto osobą, której nic się nie stało.
Masakra totalna z tych butów 🙂 ale w sumie pokazałeś że nie trzeba wydawać tony złotych monet żeby sobie dość komfortowo pobiegać…. bo przecież tyle KM w kalenji to nie była forma umartwiania się.. co? :
Nie. To było raczej wyciśnięcie z butów co tylko się da 🙂
Aaa! Moje buty! Też w nich zaczynałam 🙂
Bardzo dużo osób w nich zaczynało 🙂
Te buty to KLASYK
Też je miałam. Szkoda, że dokładnie tego modelu już nie ma. Ten nowy jest jakiś dziwny ;(
Paweł, a czy po maratonie w Kalenji bolały Cię stopy? Ja przebiegłam maraton w Kalenji 75 i od mniej więcej połowy czułam silny ból śródstopia (nie mówiąc już o stawach). Podczas treningu do 15 km zwykle jest ok. Zastanawiam się czy moja stopa potrzebuje wiecej stabilizacji, czy to w tego typu butach normalne? 😀 Teraz marzą mi się Asics Gel Nimbus 17, ale rozważam też Asics GT-1000 4 ze względu na stabilizację (to będą moje pierwsze bardziej profesjonalne buty do biegania :D), które bys bardziej polecił?
Ból pod śródstopiem to raczej od zbyt twardych butów w tym miejscu. Wystarczy wybrać coś z lepszą amortyzacją i problem powinien zniknąć. Stabilizacja ci tego problemu nie rozwiąże. Tak więc jeśli o Asicsie mowa to wybieraj z modeli Nimbus, Cumulus, Pulse a nie GT-1000.
Tu masz to wszystko rozpisane: https://pawelbiega.pl/asics-czyli-run-long-przeglad-butow/
Jakbyś miała pytania to pytaj 🙂
Dzięki 🙂 przeczytałam jeszcze kilka innych Twoich artykułów i wszystko jasne. Świetny blog 🙂 Pozdrawiam!
Jeśli patrzyć ile osób w nim biega i chodzi to jest biegowy but dekady. I to bez żadnej reklamy, marketingu, bilbordów i znanych twarzy. Magia niskiej ceny.
Witam. Też zaczynałem w tych butach. Bieganie po asfalcie i w terenie, treningi na sali gimnastycznej, a na koniec jeszcze pół roku w pracy je dojeżdżalem. Miałem je ok 3 lat. Hehe
Te buty przyjęły się również w gronie osób ćwiczących Parkour (głównie Ekiden 50 które ciężko teraz dostać)
Czy jest coś takiej jakości tańszego np sprzedawane na jarmaku ?
„Pierwsze mocno zużyte miejsce to zapiętek. To taka klasyka, że prędzej czy później każdego buta w tym miejscu przedrzemy – to naturalne zużycie.” No właśnie nie każdego. Mam takie buty z Aldika – Crane. Mają już ok.15 lat, na liczniku ponad 10tys. km a zapiętek w porządku. Starte niemiłosiernie, ale siateczka się nie rwie tylko trzeba podklejać co parę miesięcy. Wkładka w całości, sznurówki w porządku. Na paluchu tylko zaczynają się siateczki przedzierać, więc już długo nie pewnie pociągną, ale co roku tak myślę a te się dalej trzymają ; )