Na początku sezonu wakacyjnego Nike wprowadziło na rynek kolejne generacje dwóch flagowych modeli – Lunar Glide i Pegasus. Ten drugi reklamowany jest przez samego Mo Faraha i hasło „szybkość nie jest dziełem przypadku „. Hasło mocno przesadzone, pod którym kryje się stary dobry i miękki Pegasus.
Bo z szybkością Pegasus z założenia wiele wspólnego nie ma. To raczej taki but do codziennych treningów. Może i do tych szybszych ale stawiania go na półce szybkich to lekka przesada. Szybkie to mogą być Zoom Streak, Flyknit Lunar 2 czy Elitki… Ale Pegasus to but do codziennego biegania. I nawet sam Mo Farah nie przekona mnie, że jest inaczej.
Technicznie
Technicznie w butach mamy niewiele kosmicznych systemów. Zostały tylko te najważniejsze w podeszwie a więc:
- Cushlon, czyli miękka pianka, z której w większości wykonana jest podeszwa.
- Nike Zoom, czyli poduszki gazowe zatopione w piance Cushlon, które w największej mierze odpowiadają za dobrą amortyzację
I tyle. Dokładnie to samo można było znaleźć w poprzedniku. Cholewka, choć trochę podrasowana designowo w stosunku do poprzednika jest do niego podobna. Generalnie but dla mnie jest bardzo podobny do poprzednika.

Co nowego w Pegasusie
Z nowości, ciekawe tylko czy wychodzących na dobre czy nie, jest ciekawe ukształtowanie podeszwy z tyłu. Otóż pod pietą od zewnętrznej strony mamy w niej delikatne wcięcie. Po co? Na co? Nie wiem. A może to tylko taki design? Cieczko powiedzieć, choć już się pojawiły glosy, że właśnie przez to nacięcie stopa w bucie ma tendencję do uciekania na zewnątrz. Zobaczymy.
Z ciekawostek zniknął też plusik i z nazwy i z samego buta. Oznacza to ni mniej ni więcej jak brak miejsca na sensor Nike+ pod wkładką lewej podeszwy. Nike+ jako społeczność dalej się dynamicznie rozwija, ale opcja z sensorem do buta konsekwentnie wymiera.
Czego się mogę spodziewać
Po nowym Pegasusie spodziewam się dokładnie tego samego, co po jego starszym bracie. Edycja 31 jest tak podobna do 30, że powinna się również zachowywać podobnie. Czyli but powinien się dobrze trzymać stopy i powinno być w nim miękko i wygodnie. Tyle tylko (a czasami aż tyle) potrzebuję od buta do codziennego biegania. Szybkości od niego nie chcę.
Pegasus 31 jest dalej dobry ale już zdecydowanie mniej miękki. Smuklejszy, z mniejszym dropem – to już inny but.
Każdy but jest inny 😉 Pobiegam i zobaczę. Póki co oczekuję po nim mniej więcej tego samego co po poprzedniku.
nie mogę się doczekać dalszych Twoich wrażeń z użytkowania tego buta. Podobnie oczekuje na Twoją recenzję LunarGlide 6. pozdrawiam!
Co do LunarGlide 6, to raczej nie ma się co spodziewać recenzji. Biegałem w LunarGlide 4 potem w LunarGlide 5, które od siebie się praktycznie niczym nie różniły (no może LG5 było nieco węższe) i but zrobił średnie wrażenie. Jest to fajny but ale mi osobiście stopa w nich za bardzo pływała na boki i źle się z tym czułem. Z tej dwójki – LunarGlide i Pegasus – osobiście wolę Pegasusa 🙂
Dobre recenzje LunarGlide 6 widziałam na kolekcjonerbutow.pl, tam możesz się dużo dowiedzieć o tych butach 🙂