To miałbyć start z cyklu dobrej zabawy i bez większej spinki. W zeszłym roku robiąc 37 okrążeń zajęliśmy 17 miejsce w Warszawie. W tym roku pobiegliśmy tak, że nie tylko poprawiliśmy z nawiązką wynik z zeszłego roku, ale także wdarliśmy się do pierwszej dziesiątki w generalce!
Ale… o co chodzi?
Zasady są proste. Jest jedna pałeczka. Jest pięciu zawodników. Jest jedno czterystumetrowe koło na stadionie. Każdy biegnie koło i oddaje pałeczkę następnemu i następnemu… Można biec dwa lub więcej okrążeń, ale chcąc przy okazji powalczyć o jak najlepszy wynik najlepiej biec na maxa i zmieniać się co okrążenie. Sztafeta, która przebiegnie najwięcej wygrywa.
Każde okrążenie to też jeden obiad dla dzieciaków ufundowany przez głównego sponsora biegu czyli PKO. Wybiegaliśmy dzieciakom 41 takich obiadów.

Nie znam dokładnych czasów reszty ekipy, więc mogę pisać tylko o sobie. Na liście startowej byłem piąty, więc w każdej zmianie też jako piąty startowałem. Zaczął Waldek, czyli mój tata, potem Paweł, Marcin, Łukasz i ja na końcu. Pierwsza zmiana była najbardziej chaotyczna. W strefie zmian na kogoś wpadłem, kogoś omijałem. A potem poleciałem jak głupi w 1:21. To było moje najszybsze 400 metrów. Potem zmęczenie zaczęło narastać…
Kolejne kółka wolniejsze. Drugie w 1:25, trzecie w 1:28, czwarte najwolniejsze 1:33. Przerwy między zmianami choć trwały mniej więcej tyle samo to odczuwalnie robiły się coraz krótsze. Coraz trudniej było odpocząć przed kolejną zmianą, a po czterech zmianach wiedziałem, że jeszcze jakieś 3 kółka muszę polecieć. Będzie ciężko.

Staliśmy na samym początku strefy zmian więc zmienialiśmy się jako jedna z pierwszych ekip. Pierwsze kilkadziesiąt metrów to przebieg przez strefę zmian. Potem pierwszy łuk, gdzie wiało najmocniej i najgorzej było wyprzedzać (jak to na łukach). Przeciwległa prosta była do biegania i wyprzedzania najlepsza. Na drugim łuku to już wypatrywanie strefy zmian i (o ile było z czego) dociskanie tempa do końca.
Od piątej zmiany przestałem zwalniać. Coś zaskoczyło, a ja każdą z kolejnych czterysetek biegłem o sekundę szybciej niż poprzednią. Piąta w 1:32, szósta w 1:31, siódma w 1:30. Biegaliśmy na tyle szybko, że na siódmym kołku się nie skończyło. Na kilka minut przed końcem ustawiłem się do zmiany i do swojej ósmej czterysetki. Pozostali mieli już po osiem więc wystarczyło szybko pomnożyć 5 osób przez 8 okrążeń by wiedzieć, że to będzie już czterdzieste koło i będziemy o 3 lepsi niż rok temu.

Przejąłem pałeczkę z zamiarem, że co jak co, ale pobiegnę poniżej 1:30. W strefie zmian wpadłem na jakąś dziewczynę, a potem zrobiłem swoje i ostatnie kółko przebiegłem w 1:28. To moja trzecia najszybsza zmiana. Potem, kiedy już leżałem na tartanie, chłopaki dokończyli sprawę i ostatecznie w godzinę przebiegliśmy 41 okrążeń i 133 metry!

Ósma sztafeta w Warszawie!
Dało nam to, uwaga, uwaga… 8 miejsce w klasyfikacji OPEN i 5 wśród drużyn męskich!! Zeszłoroczny wynik poprawiliśmy o 4 okrążenia, czyli o jakieś 1600 metrów, co jest gigantycznym progresem. Ja natomiast pobiegłem pierwsze zawody po bardzo długiej przerwie i wracam z nich z tarczą! Oraz całkiem ładnym medalem.

Pierwsza dziesiątka to jest coś!