W rozmaitościach może znaleźć się wszystko. Bardzo często piszę tu o butach do biegania, ale tematykę biegową poruszam bardzo szeroko. Czasami bardziej na poważnie a czasami z przymrużeniem oka. Znajdziesz tu biegowe ciekawostki, analizy, kilka słów o zdrowiu, odzieży, elektronice, książkach i jeszcze troszkę.
Klienci potrafią zaskakiwać. Przez równo siedem lat w Sklepie Biegacza poznałem wiele biegowych historii i dobrałem tysiące butów. Niektóre sytuacje i klienci zapadają jednak w pamięci. Z siedmiu lat wybrałem siedem takich bardzo nieszablonowych sytuacji. Siedmioro klientek i klientów którym dobrałem (niekoniecznie) buty.
Endomondo w swoim szczytowym okresie popularności było wręcz synonimem biegania z telefonem. Memy typu „Trening bez Endomondo się nie liczy”, „nie włączyłeś Endomondo to nie biegałeś” były na porządku dziennym. I Ci co korzystali z tej platformy musieli im przyznać trochę racji. Teraz pewna epoka się kończy. Endomondo zrobiło swoje i znika. Dlaczego?
Aeropex to już drugie (po Xtrainerz) słuchawki biegowe od Aftershokz w których biegam. Niezmiennie jestem zachwycony pomysłem z przewodnictwem kostnym. Niezmiennie potrafię w nich chodzić i biegać godzinami i zapomnieć o ich istnieniu. Co prawda, w przeciwieństwie do Xtrainerzów nie mają „trybu pływackiego” ale za to nadrabiają innymi zaletami.
Ostatnio sporo siedziałem w swoich treningowych tabelkach. Podsumowania, jakieś analizy. Coś trzeba było robić na roztrenowaniu. Danych, które na pojedynczym treningu zbiera mój zegarek jest milion. Danych, które zbieram od zawsze to tylko te najważniejsze – kilometry (kto z biegających ich nie zbiera?!), czas treningu i…
adidas Adios Pro – godny konkurent Nike Vaporfly’a i Alphafly’a. Z zupełnie innym podejściem do karbonu, ale z tą samą chrapką na rekordy w maratonie. Jak działa? Czy faktycznie jest tak szybki? Czy brak bieżnika nie sprawia, że na pierwszej nawrotce grawitacja brutalnie ściąga cię na ziemię? Gdybym wymarzył sobie idealny test dla Adiosów to byłby to maraton ze średnią 3’24/km.
Dawno nie było takiego tygodnia. Pięć treningów z czego trzy razy polało tak, że po powrocie do domu zostawiałem kałuże na odcinku drzwi wejściowe-łazienka. Za każdym razem wychodziłem jak nie padało. Dwukrotnie spodziewałem się deszczu. Raz mnie zaskoczył – miało nie padać.
W kuluarach mówi się o wytrzymałości Nike Vaporfly’a w granicach 200 kilometrów. Później pianka ZoomX żargonowo mówiąc „siada” i choć z płytką karbonową nic ci się nie stanie nawet po 1000 kilometrów, to but przestanie działać. Tak mówi teoria. A co mówi praktyka? Pytam u źródła, czyli u Kamila Jastrzębskiego.
Bieganie wcale nie jest takie przyjemnie jak czasami się wydaje. Czasami wychodząc na trening masz do zrobienia coś co na papierze wygląda na trudne, a robisz to nadzwyczaj łatwo. Bywają dni, że bez większych emocji robisz to co masz do zrobienia. Czasami jednak nawet najprostszy trening, najzwyklejsze spokojne rozbieganie idzie „jak przez szmatę”.
Pegasus to linia butów, którą znam najdłużej. Moja przygoda z nimi zaczęła się w 2013 roku od Pegaza z numerem 30. W tamtym czasie Pegasus był butem z kategorii jak ja to mówię „koni treningowych” – solidnych w konstrukcji ale jednocześnie komfortowych treningówek.
Należę do osób, które nie mają wyszukanych preferencji co do tego jak wyglądają buty biegowe. Liczy się aspekt praktyczny a to czy są białe, czarne czy czerwone jest sprawą trzeciorzędną. Do takiego też podejścia namawiam wszystkich. Jednak czasami ja też nie jestem w stanie strawić designu niektórych modeli butów.
Jak ten czas leci. Dokładnie 9 lat temu blog po raz pierwszy (wtedy jako pawelbiega.wordpress.com) ujrzał światło dzienne. Kto by wtedy pomyślał, że to tak daleko zajdzie. Że z niewinnego bloga, który powstał z chaotycznych zapisków prowadzonych przed moim pierwszym maratonem, stanie się punktem obowiązkowym dla osób szukających nowych butów biegowych.
Dwa razy to powiedziałem przed kamerą – w butach biegowych 2020 to będzie rok karbonu. To było w styczniu, może w lutym. A potem koronawirus wyciągnął wtyczkę i na rynku biegowym zgasło światło. Mimo wszystko jednak rok karbonu trwa, choć nie z taką pompą jak można było się spodziewać.
Ostatnie dwa miesiące nie były łatwe. Biegać, nie biegać? Będą zawody? Nie będzie zawodów? Właściwie każdego dnia zaczynałem pisać o tym na nowo i prawdopodobnie za miesiąc wszystko co napisałem będzie już nieaktualne. Można to ująć w jakże okrągłym zwrocie – sytuacja jest dynamiczna.
Jak to jest właściwie z tą stabilizacją? Jakiś czas temu producenci stosowali różne sztuczki i zabiegi aby ograniczyć nadpronację i tak powstały buty ze stabilizacją – buty dla pronatorów. W ostatnim czasie trend ten zaczyna się odwracać. Nie ma podstaw do stwierdzenia, że coraz większa stabilizacja ogranicza ryzyko kontuzji a sama stabilizacja przybiera coraz bardziej uniwersalne formy.
Czym się różni podeszwa środkowa od zewnętrznej i czy istnieje podeszwa wewnętrzna? Co to jest toebox i czy da się nazwać ten element po polsku inaczej niż proste tłumaczenie „pudełka na palce”? Ale, żeby nie było zbyt trudno będzie też o tak oczywistych elementach jak sznurówki czy język.
Przez bite dziesięć lat na pytanie o to jakie słuchawki polecam odpowiadałem tak samo. Mówiłem, że w swoim życiu zrobiłem ponad 20 tysięcy kilometrów z czego ze słuchawkami jakieś 10, no może 15. Nie jestem osobą która cokolwiek może powiedzieć o słuchawkach biegowych. I to miało się nie zmienić. A przynajmniej tak twierdziłem do początku marca…
Co można nazwać aktualnie wiodącą technologią w butach biegowych Saucony? To trudne pytanie. Jeszcze niedawno taką technologią był system ISO, zapewniający za pomocą żeberek dopasowanie do stopy, lecz najnowsze buty Saucony są go pozbawione. Cały czas taką technologią jest pianka zbudowana na bazie kapsułkowego TPU.
Wszyscy szukamy idealnych butów do biegania. Takich które wkładamy stopę pierwszy raz i mamy wrażenie, że jakieś małe rączki w nocy zrobiły odlew stopy i na jej bazie stworzyły buty. Takie w których już od pierwszej chwili jest wszystko tam gdzie trzeba. Takich w których od pierwszej chwili mówimy WOW!