„Szczęśliwi biegają ultra” to chyba najgłośniejsza z trzech tegorocznych książek od Galaktyki. Jej autorami jest małżeństwo biegających ultrasów, czyli Magda i Krzysiek Dołęgowscy. Ale myli się ten kto myśli że to książka o nich. To książka po prostu o biegach ultra i całej ich otoczce.
Generalnie książka mnie zaskoczyła. Spodziewałem się czegoś innego. Spodziewałem się więcej Dołęgowskich w Dołęgowskich a tu niespodzianka. Są i Dołęgowscy i cała masa innych znakomitych biegaczy ultra.
To jest właśnie w tej książce fajne, że występuje w niej cała masa postaci. Od Artura Kurka przez Marcina Świerca, Piotrka Hercoga, Kamila Leśniaka i światowych mocarzy jak Scott Jurek, Anton Krupicka czy Kilian Jornet… A to tylko ci których jestem w stanie w tej chwili na szybko wymienić. Z jednym z nich biegałem, kilkoro z nich znam osobiście, wielu spotkałem, a o większości słyszałem. Przez to, choć osób w tej historii jest sporo, bohaterowie nie są dla mnie kimś kto istnieje tylko na papierze ale też w rzeczywistości.
Poza osobami dotyczy to też biegów i miejsc, które znam. Biegi górskie w wykonaniu ultra co prawda tylko lekko liznąłem i tak na prawdę poza ukończeniem Rzeźnika nie mam o czym opowiadać, ale nawet dzięki temu jednemu biegowi miałem jakąś więź ze „Szczęśliwymi”. Jak czytałem relację z Bieszczad to trochę jakbym tam znowu był…
Jak czytałem o Kamilu na mecie Biegu Siedmiu Dolin 2013 to nie czułem się jakbym tam był. Ja tam byłem i widziałem Kamila wbiegającego na metę.
No właśnie Artur, Marcin, Kamil, Kilian… Im dłużej czytałem tą książkę tym mniej mi do określenia „Szczęśliwi” pasowali sami Dołęgowcy. To nie jest książka o nich. Zaczyna się owszem przedstawieniem skąd przychodzą do nas Magda i Krzysiek i można mieć wrażenie że to będzie ich historia z biegami ultra…
Na szczęście nie jest! Tytułowi „Szczęśliwi” to tak na prawdę wszyscy biegający ultra. Dołęgowscy są tylko osią tej historii. Raz czytamy o ich walce w tym czy innym zakątku świata. Innym razem opowiadają o tym jak walczyli inni. I jeszcze robią to w świetny i bardzo obrazowy sposób. Książkę czyta się lekko i przyjemnie, a całości niczym wisienki na torcie doprawiają bardzo obrazowe i trafne porównania typu: „działy w supermarkecie otworzą się przed tobą nagle jak nowe poziomy w grze komputerowej”.
Poza tym jest w książce sporo historii, które nie wpisują się w schemat samego biegania po górach, kryzysów, płaczu i wręcz krańcowego wyczerpania. Dołęgowscy piszą też co nieco o butach do biegania, co nieco o samej genezie biegów ultra (wiecie że bieg parami na Rzeźniku to pozostałość po rajdach przygodowych?!), o jedzeniu, o samym treningu do biegania w górach, o tym co ultrasi robią po zakończeniu ścigania… I jeszcze o kilku rzeczach które w tej chwili wyleciały mi z głowy bo było ich tak dużo.
W ten sposób ciężko się nudzić czytając tą książkę. No może poza końcówką książki która dzieje się w Boulder – mekkce amerykańskiego biegania, gdzie emocje już opadają. Ale to już taki chillout po tych wszystkich wrażeniach które były wcześniej.
Polecam!
Dołęgowskim udało się napisać jedną z ciekawszych książek o bieganiu jakie czytałem. Dla mnie to trochę jakby usiąść ze znajomymi (niech będzie że przy kawie) i słuchać ich opowieści. Jeśli choć trochę kręci cię bieganie po górach to warto kupić i przeczytać.
Świetni ludzie! aż uśmiech się pojawia na twarzy jak patzry się na ich wyczyny. Rownież z checia przeczytałam ta ksiazke, pozdrawiam! 🙂
Bardzo wciągająca książka. Polecam każdemu!
Własnie czytam, strona 219…początkowo planowałem zarwać nockę i zrobić małe ultra od deski do deski, ale doszedłem do wniosku że lepiej będzie dozowac sobie przyjemność stopniowo. Polecam, świetna zabawa i zakręcone wejrzenie oczami Państwa D. w świat biegów ultra!
Chciałbym też zauważyć, że Szczęśliwi zostali uhonorowani nagrodą Biegowa Książka Roku 2015. Moim zdaniem zasłużenie 🙂
Wiem, widziałem i nawet byłem na Gali na której Krzysiek Dołęgowski odbierał to wyróżnienie.
Gdybym ja miał głosować, to też w tym roku wskazałbym na „Szczęśliwych” 🙂
Dostałem pod choinkę. Dobrze się czytało. Pisane jest tak po ludzku choć historie momentami są nieprawdopodobne. Ultra z powodów zdrowotnych nigdy nie pobiegnę ale książka jest fajna 🙂