Zawody i rywalizacja to dla większości biegaczy nieodłączny element biegania. Dzień do którego trenuje się tygodniami i miesiącami. W swojej biegowej przygodzie startowałem na dystansach od 1000 metrów na bieżni do 80 kilometrowego biegu po górach. O wszystkich moich startach, oraz o przygotowaniach do nich przeczytasz tutaj.
Na zakończenie 2021 roku pisałem, że jeśli zdrowie dopisze to ciężko, aby kolejny rok był gorszy. Zdrowie stety, niestety nie dopisywało, trochę czasu spędziłem u lekarzy. W tym roku musiałem zadbać przede wszystkim o siebie. Dwukrotnie byłem też operowany i z planów startowych wyszło okrągłe zero.
Tak jakbym pobiegł w maratonie, tylko odwrotnie. Oddzielić grubą kreską i lecieć dalej – tak bym podsumował ten rok. Było w nim więcej biegowych dziur niż solidnego biegania. Przez większość wiosny i lata postawiłem wszystko na maraton i… nie wyszło. W zasadzie to na tym mógłbym skończyć podsumowanie tego roku…
Dawno mnie tutaj nie było. Od ostatniego mojego startu W City Trail minęło 643 dni, ale na Młocinach wiele się nie zmieniło. Choć nie jest też tak, że nie zmieniło się nic. Pierwsza zmiana to sama trasa na Młocinach. Już w poprzednich latach mówiono, że to bardziej City niż Trail.
Trzeci raz byłem w Lądku-Zdroju na Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górskich. Trzeci raz wracam bez startu na żadnym dystansie i jest mi z tego powodu bardzo dobrze. Powiedziałbym nawet, że to najlepsza moja wizyta w Lądku z dotychczasowych trzech… Bo emocji mi nie zabrakło. Ludzi z którymi mogłem je dzielić też.
Sezon startowy w tym roku był… Zaraz, zaraz…. To był jakiś sezon?! Jakiś był! Bo choć wiosną właściwie zostaliśmy pozbawieni większości złudzeń na starty w zawodach, to jeśli ktoś chciał to w lipcu-wrześniu było małe okienko startowe. Mi podczas niego udało się wyrwać całkiem zacną nową życiówkę na piątkę. Poza tym, brak startów nie oznaczał braku biegania.
Zazwyczaj listopadowy Bieg Niepodległości był dla wielu symbolem końca sezonu. Można było rozpocząć roztrenowanie. Można było pisać podsumowania. Ten rok jest inny. W tym roku ledwo udało się „uciułać” pięć medali. A i tak jest to „ciułanie” lekko naciągane. Bo jedne zawody zostały całkowicie odwołane. W jednych startowałem dwukrotnie, ale nie byłem klasyfikowany w klasyfikacji generalnej.
– Dzień dobry, kurier, mam dla pana przesyłkę! – Nie ma mnie w domu. Proszę zostawić pod czwórką!
– Ok. Mogę też panu zostawić ją w punkcie na Okrzei lub 1 Maja. – Jeśli można to na Okrzei. Mam bardziej po drodze. Tak w tym roku wyglądało odebranie pakietu startowego z Półmaratonu w Gdyni.
Tym razem nie tysiąc, a pięć tysięcy metrów – tym razem z takim dystansem przyszło mi się zmierzyć podczas cyklu Warsaw Track Cup. To było dwanaście i pół koła równego i mocnego biegania. Okraszonego solidną, nieco niespodziewaną, ale wypracowaną życiówką. Było pięknie!
– Zadowoleni? – zapytał
– Tak – odpowiedziała
– Tak – odpowiedział
– Nie – odpowiedziałem ja… To najkrótsza relacja z Konstancina i postaram się nie jojczyć nad tym jak mi nie poszło i jak bardzo to nie był ten dzień. Bo poza tym Bieg w Konstancinie fajny jest.
W rodzinnym Żyrardowie. Tuż pod nosem, bo kilka kilometrów od domu. Na własnych „śmieciach” i drogach które znam z treningów. Po drodze przez dwa wiadukty na których raz w tygodniu „tłukę” podbiegi. Długo się nie zastanawiałem nad startem. Starałem się też nie zastanawiać nad pogodą, bo o jeden jedyny raz za dużo sprawdziłem pogodę.
Nie ma zawodów na ulicy więc wystartuj na bieżni – mówili. Będzie fajnie – mówili. Wybierz tylko dystans – 1000 metrów, 1500 metrów, 3000 metrów czy 5000 metrów – mówili. To chyba jedyna okazja aby pobiec coś czego normalnie nie biegam, więc zapisałem się na „tysiaka”. Nawet jak coś pójdzie nie tak to tylko 2,5 koła…
Odebrałem medal za CityTrail 2019/2020. Teraz żałuję, że nie pobiegłem w ostatnim, szóstym biegu tego cyklu, ale to był jeszcze ten czas kiedy „szedłem” planem do półmaratonu w Gdyni. Gdyby człowiek wiedział… To pewnie bym pobiegł. Pięć biegów z sześciu także daje mi miejsce w klasyfikacji generalnej cyklu i prawo do odebrania medalu. Medalu szczególnego bo w obecnej sytuacji nikt nie wie kiedy wystartuje w następnych zawodach.