Biec albo umrzeć to książka jednego z największych herosów biegów górskich – Kiliana Jorneta. W teorii jest to jego autobiografia. W praktyce książka „Biec albo umrzeć” jest zbiorem luźnych opowieści autora, które składają się na podróż przez filozofię biegania jednego z najlepszych biegaczy górskich świata. I to wciągającą podróżą!
Książka ta na rynku pojawiła się w roku ubiegłym i jest pierwszą pozycją wydawnictwa SQN, którą miałem okazję czytać. Jest też jedną z najmniejszych formatowo książek o bieganiu, jakie mam, przez co słabo komponuje mi się póki co na biegowej półce ale mniejsza o to. Może, dlatego też sprawiła na mnie wrażenie niepozornej. Może, dlatego dopiero teraz po nią sięgnąłem.
Ale też początkowo przeraził mnie tytuł. Biec albo umrzeć? Co za bezsens? A raczej niedorzeczność! Jednym z aspektów, dlaczego biegam jest utrzymania ciała w dobrym zdrowiu. Ja nie chcę się mordować w imię biegania. Nie lubię i nie wyznaję filozofii biegania „w trupa”. Wolę bieganie dla przyjemności. Owszem męczące i bywa, że poza strefą komfortu, ale z rozsądkiem. Hasło – biec albo umrzeć – brzmi złowieszczo i trochę odstraszająco.
Złowieszczo, ale też bardzo dźwięcznie tytuł brzmi po katalońsku – Corier o morir.
Mimo tego złowieszczego tytułu ksiązka mnie mocno zaskoczyła. Spodziewałem się kolejnej krwawej, pełnej bólu i heroizmu historii o wygrywaniu a dostałem opowieść człowieka o jego filozofii bieganiu w zgodzie z przyrodą.
Gdzieś na tej książce napisane jest „autobiografia ikony skyrunningu”. Dla mnie w tym stwierdzeniu zgadzają się tylko dwa z trzech słów, czyli „ikony skyrunningu”. Kilian taką jest, bo nawet nie śledząc tej gałęzi biegania znam jego nazwisko. Zna je chyba każdy, kto choć trochę wszedł w biegi górskie. Tak po krótce Kilian jest chociażby trzykrotnym zwycięzcą w Skyrunner World Series w latach 2007-2009 oraz zwycięzcą Western States Endurance Run w 2011 roku. Wygrywał też chyba najbardziej znany europejski bieg ultra czyli Ultra Trail du Mont Blanc. Kilian to taka maszyna do biegania po górach.

Nie nazwałbym jej za to biografią Kiliana. Nie jest to też typowa powieść o bieganiu. Nawet nie jest to książka o samym Kilianie. Tak naprawdę Kilian w książce o sobie mówi tyle, co nic. Wiadomo skąd pochodzi. Gdzie biega, ale z informacji, które teoretycznie powinny znaleźć się w autobiografii wiele nie ma. Owszem można coś tam między wierszami wyczytać, ale w opisach zawodów nie ma specjalnych technikaliów i nawet czasem nie wiadomo czy Kilian wygrał, dobiegł drugi czy nie dobiegł wcale. Nie o tym jest ta ksiazka.
Jest to książka, która jest luźnym zbiorem wspomnień Kiliana z jego biegania po górach. Zaczynamy w jego rodzinnym miasteczku w górzystej Katalonii, ale potem skaczemy po świecie. Są Pireneje, są Alpy, ale są też góry Ameryki Północnej. Kolejne rozdziały układają się w taki dziennik zapisków pojedynczych, najlepszych, najbardziej charakterystycznych i najważniejszych dla Kiliana wspomnień. Czasami jest to bieg jakąś ważną dla niego trasą. Czasami to walka z bólem i szukanie granicy swojej wytrzymałości. Czasami jest to walka o dogonienie kogoś na trasie biegu. A czasami opis jak po treningu wsuwa cały słoik Nutelli. Razem daje to podróż przez filozofię biegania jednego z lepszych biegaczy górskich na świecie. Czyta się świetnie, a jak się wciągnąłem to książka wchodziła równie szybko jak… Nutella.
Gdzieś za polowa zacząłem też mieć wrażenie jakbym czytał nie tyle książkę, co blog Kiliana.
Dzięki temu, że jest to raczej zbiór takich luźnych myśli Kiliana fajnie się też do tej książki wraca. Tym bardziej, że choć za Kilianem wytrzymałbym pewnie krótko, to też lubię biegać w terenie i mogłem odnieść część jego wspomnień do siebie. No może poza tymi, w których znajduje się na którymśtamset kilometrze swojej wyprawy przez Pireneje… Tego nie da się sobie wyobrazić.
Podsumowanie
Książkę „Biec albo umrzeć” czytało się bardzo dobrze. Powiedziałbym, że mnie miło zaskoczyła, bo jest inna niż sobie ja wyobrażałem. Z przeczytanych autobiografii czy biografii znanych biegaczy jest jedną z bardziej specyficznych. Nie jest to suchy opis kolejnych życiowych sukcesów i porażek autora. Nie jest to taka typowa biografia. W tej książce pomysł jest nieco inny. Pomysł jest taki, aby za pomocą takich właśnie najbardziej wyrazistych wspomnień Kiliana Jorneta pokazać jego filozofię biegania. I chyba właśnie za ten pomysł tą książkę lubię.