Śnieg, lód, snieżno-lodowa skorupa skrywająca coś pod spodem. Ostatnimi tygodniami na treningach zależało mi przede wszystkim na przyczepności i bezpieczeństwie. Zupełnie niechcący założyłem Caldorado i się nie zawiodłem do tego stopnia, że robiłem w nim nawet te szybsze „asfaltowe” treningi. Dał radę i bardzo pozytywnie mnie zaskoczył.
Podstawowe informacje
Dane techniczne
Przeznaczenie
Generalnie Caldorado jest to but do biegania w trudnym terenie. Jego przeznaczeniem są góry, skaliste szlaki oraz lekki trail. Jednak jak pokazały ostatnie tygodnie bardzo dobrze też radzą sobie w warunkach miejskich ale tych śnieżnych. Głównie za sprawą swojej przyczepności.
Plusy
- bardzo przyczepny bieżnik,
- przewiewna cholewka,
- bardzo dobra stabilność,
- uniwersalne zastosowanie – od gór do lekkiego trailu,
- komfortowy zapiętek.
Minusy
- inwazyjne połączenie języka z cholewką.
Alternatywy
Gdybym miał je do czegoś porównać to bardzo przypominają mi Brooksa Cascadię. Podobna amortyzacja. Podobna stabilność w terenie. Całkiem podobny i uniwersalny bieżnik. Caldorado podobnie jak Cascadia nie boi się też tych gładszych a nawet asfaltowych dróg, choć bieganie po asfalcie w Caldorado (czy Cascadiach) powinno być uzasadnionym wyjątkiem a nie regułą.
MODEL | WAGA 9 US | DROP | CENA |
---|---|---|---|
adidas Terrex TWO | 300 g | 6 mm | 399 zł |
Brooks Cascadia 15 | 312 g | 8 mm | 549 zł |
Columbia Caldorado III | 297 g | 8 mm | 549 zł |
Nike Wildhorse 6 | 328 g | 8 mm | 499 zł |
Salomon Sense Ride 3 | 280 g | 8 mm | 569 zł |
Saucony Peregrine ISO | 295 g | 4 mm | 549 zł |
Wyjątek dla przyczepności
Wyjątek ten pojawił się wraz z nadejściem śniegów, mrozu i „szklanki” na asfalcie. W tym roku mam wrażenie, że zrobiło się wyjątkowo ślisko. Bo jeśli asfalt to pokryty zamarzniętą wodą i nigdy nie wiesz czy już zamarzła póki nie staniesz na nią nogą. A jeśli nie asfalt to drogi pokryte śniegiem w każdej możliwej formie. Pierwszy śnieżny trening zrobiłem w „asfaltówkach”. Tak jak przypuszczałem – zbyt przyczepnie nie było. A potem spojrzałem na Columbie stojące pod szafą… Biegałem w nich może z raz czy dwa… Asfaltowy trening robić w terenówkach?! Hmmm…
Zacząłem w nich biegać wyłącznie z powodu większej przyczepności i się nie zawiodłem. Caldorado trzymają się nieźle niemal wszystkiego. Jeśli mają cokolwiek czego mogą się złapać (trochę śniegu, ziemi, błotka, piasku) to się tego łapią. W początku (jak to zimą) biegałem w nich trochę asekuracyjnie, ale po każdym kolejnym treningu moja pewność, że nogi mi się nie rozjadą wzrastała. Po kilku tygodniach i co najmniej kilkudziesięciu jak nie stu-kilkudziesięciu kilometrach ufam im na tyle, że boję się tylko lodu i „szklanki” na asfalcie.
Bieżnik nie jest też na tyle głęboki i agresywny aby bieganie po asfalcie było w nich bardzo niekomfortowe. Owszem w typowych „asfaltówkach” jest znacznie wygodniej, w butach ulicznych mam lepsze przetoczenie stopy szczególnie przy szybszym bieganiu, ale to wszystko kwestia na czym najbardziej mi zależy. Ostatnio zależało głównie na przyczepności więc nawet szybsze treningi z natury asfaltowe (8 km biegu ciągłego) robiłem w Caldorado. Dawał radę!
Jak z tą amortyzacją?
To co wystarcza na teren nie musi wystarczać na asfalt. Caldorado jest butem dobrze amortyzowanym ale w kategorii butów terenowych. W lesie, na kamieniach, na śniegu jest wystarczająco miękko i komfortowo. Na tyle, żeby taki nie za ciężki biegacz jak ja (tym ciężkim raczej go nie polecę), robił w nim na luzie długie rozbiegania. Osiemnaście kilometrów – tyle zrobiłem w nim najwięcej i gdyby w planie pojawiło się więcej kilometrów do wybiegania to w teren zabrałbym je znów.
Kiedy natomaist zacząłem używać je do moich ulicznych (śnieżnych) treningów to brakowało mi amortyzacji buta asfaltowego. Czuć było, że jest to but o klasę mniej amortyzowany od tego co znam z moich codziennych treningów. Było zdecydowanie mniej miękko i mniej komfortowo. Ale tego właśnie się spodziewałem. Miało być mniej komfortowo ale za to bardziej przyczepnie. Jeszcze raz powtórzę – bieganie w nich po drogach asfaltowych powinno być uzasadnionym wyjątkiem nie regułą.
W terenie, czyli w ich naturalnym środowisku, jest dobrze. Caldorado to taki wyważony środek jeśli chodzi o amortyzację w bucie terenowym. Nie jest za miękko aby w tej amortyzacji się „utopić”. Nie jest za twardo bo nawet po kilkunastu kilometrach w terenie nie robi się w nich niekomfortowo. Ci którzy nie ważą dużo i szukają wyważonego pod każdym kątem buta to Caldorado da sobie radę.
A co z cholewką?
Cholewka jak to w bucie terenowym jest odpowiednio wzmocniona. Sporą część jej powierzchni stanowi klasyczna i dobrze wentylowana siatka. Zaprojektowana przede wszystkim na dni kiedy jest ciepło i bardzo ciepło. Jestem niemal pewny, że latem zapewnia bardzo dużo wentylacji. Zimą wystarczy jedna większa kałuża i już w środku jest mokro. Bieganie w nich w porze największych roztopów byłoby więc iście masohistyczną przyjemnością. Ale co kto lubi. W każdym razie woda mniej więcej tak samo szybko jak wpada do środka tak ze środka wypada. To akurat jest miłe.
Język jak w wielu butach został zintegrowany z cholewką. Dobrze, bo takie rozwiązanie ogranicza przesuwanie się go na boki w środku. W terenie to też pewna dodatkowa ochrona aby przez tą wąską szparę między językiem a cholewką do środka nie wpadała ziemia. Jest to też jedyne miejsce na które muszę uważać. Dlaczego? Dlatego że połączenie to wykonane jest z dosyć grubego materiału (takiego samego jak język) i najzwyczajniej w świecie potrafi mnie uwierać po zasznurowaniu. Muszę pamiętać o tym aby je „ułożyć” na płasko, a potem zasznurować buta. Wtedy jest dobrze.
Zapietek bez udziwnień. Tylko z daleka wygląda na taki bardzo solidnie usztywniony. To co wydaje się plastikowym klipsem trzymającym piętę w rzeczywistości składa się jak precelek. Gdzieś tam pod nim mamy standardowe plastikowe wzmocnienie trzymające piętę i zapewniające stabilność. Do tego opakowane jest ono nieprzesadną ilości gąbki. Wszystko to razem tworzy jeden z przyjemniejszych zapiętków w butach trailowych jakie znam. Co też ważne przy całej swojej miękkości i przyjemnym dopasowaniu także dobrze trzyma piętę. Tego w Caldorado nigdy mi nie brakowało. Nawet jak stopa czasami pojechała ze śniegiem w którąś stronę…
Kilka cyfr
Caldorado to waga niekoniczne lekka, ale pawdę mówiąc zabierając je pierwszy raz na trening w ogóle się nią nie przejmowałem. Wybrałem je z zupełnie innego powodu, który już wielokrotnie wyjaśniałem. A waga? Jakaś jest. Na nodze niewysoka bo but generalnie nie ciążył mi nawet kiedy „utopił” się w lodowatej kałuży i zapewne część tej kałuży w nim została. Nie przeszkadzał ani razu i dużo bliżej było mi do określenia, że nie czuję go na stopie niż do tego że wydaje mi się ciężki.
Producent podaje że męskie Caldorado waży 297 a damskie 286 gramów. To wcale nie tak mało i więcej niż się spodziewałem. Nie spodziewałem się też tego, że kiedy zważę swoje 12 US to zobaczę 366 gramów. Takie są cyfry ale przez naturalną i miękką konstrukcję wydaje się jakby ważył z 50 gramów mniej.
Drop, czyli różnicę między piętą a palcami mamy tutaj na poziomie 8 mm. To dosyć standardowa i uniwersalna wartość jak na buty do biegania. Także te terenowe.
Generalnie to jest to drugi obok Cascadii but, do którego bardzo pasuje mi słowo – uniwersalność. Uniwersalne w nim jest niemal wszystko: bieżnik, amortyzacja, cholewka a to że daje sobie radę z moim zimowym, ale nie zawsze trailowym bieganiem, jest tylko tego potwierdzeniem.
Już się bałem, że cały świat butów trailowych oparty jest na marce Salomon 😉
Ale swoją drogą Salomon na u nas niezły PR.
Dobrze, że pojawiają się recenzje butów nieoczywistych.
Tak sobie czytam i myślę, że to podobny but do Cascadii i wtem ” bardzo przypominają mi Brooksa Cascadię.” 🙂
A jak z miejscem z przodu przy palach?
ano, Salomon wykorzystał kiedyś okazję przy wejściu na nasz rynek i zgarnął sporą część społeczeństwa 😉
Na szczęście* są inne marki – bardziej wyspecjalizowane jak Inov-8 i mniej, czyli te które robią więcej asfaltu, jednak zrobią i trailowe.
Trochę biegam po górach, jednak póki co od 10 lat ani razu w Salomonach (poza testami z Natalią Tomasiak).
*bo konkurencja dobrze robi nam pod kątem wyboru butków 😉
Buty, w których nie trzeba się bać szklanki czy lekko przymarzniętego śniegu definitywnie są na wagę złota – zwłaszcza w takich warunkach, jakie mamy teraz.