„Najlepszy” – konfrontacja książki z filmem

19 listopada 2017 3  min czytania
Łukasz Grass - Najlepszy

Najlepszy to historia Jerzego Górskiego – narkomana, który był na krawędzi. Cudem przeżył, a wychodząc z dna wspiął się na szczyt wygrywając Double Ironmana. Na kanwie tej historii powstał film i książka.

REKLAMA

W ciągu 24 godzin przeczytałem najpierw książkę a potem wylądowałem w kinie na seansie. I było warto!

Nie jest to historia lekka. Zacząłem od książki otwierając ją wieczorem. Wiedziałem, że będą dragi ale prolog mnie niemal zabił. Nie lubię, nie chcę sobie nawet wyobrażać tego jak mogło w rzeczywistości wyglądać wstrzykiwanie sobie czekolady do płuc. Wiedziałem też, a raczej mogłem się spodziewać, że to będzie też punkt zwrotny całej historii.

Pierwsza cześć książki i całej historii to powolne toczenie się na dno. Wychowanie w na ulicy. Imprezy, papierowy, alkohol, narkotyki. Wyrywanie się z domu aby tylko w nim nie być. Z czasem, właściwie nawet bardzo szybko historia nabiera rozpędu i ląduje po raz pierwszy na milicyjnym dołku, których potem było jeszcze wiele więcej. Psychiatryk. Więzienie. Z biegiem stron robi się coraz bardziej depresyjnie i wręcz trupio. Umierają koledzy, pojawia się heroina w coraz większych dawkach i coraz większe upodlenie. Choć nie jest to lekkie i przyjemne człowiek znając finał, zastanawia się jak to możliwe aby z takiego dołu wyjść. Przed oczami mamy wrak człowieka, który zrobi dosłownie wszystko za kolejną działkę. Człowieka który sam się zabija i w pewnym momencie już nie jest na dnie, ale przypieprza w nie z takim impetem ze ślady zostaną mu do śmierci.

I wtedy następuje ta lepsza część. Można rzecz, że następuje przemiana. Tak jak przez pierwsze kilkadziesiąt stron staczaliśmy się z bohaterem na dno tak powoli zaczynamy się z niego wygrzebywać. Podobnie jak w ćpaniu bohater tutaj też chce być najlepszy. Zaczyna się niewinnie od „Nie umiem pływać. Nie mam roweru. Kiepsko biegam… Może coś z tego będzie.” Z czasem wszystko zaczyna składać się w całość. Przypominają mu się dawne sukcesy sportowe. Co rozdział to dokonuje czegoś wielkiego. Coś czego po byłym narkomanie nikt normalny by się nie spodziewał. Jest to momentami, aż za piękne. Za szybkie. To taki „American dream” w naszym Polskim wydaniu.

Choć nie jest to lektura lekka i przyjemna to „wciągnąłem” książkę właściwie na raz. Kiedy skończyłem czytać było po północy. Wiedziałem, że za dwanaście godzin będę już siedział w kinie.

Łukasz Grass - Najlepszy

Tak też się stało. Dziwnie się ogląda film mając przed oczami sceny z książki. Nie jest natomiast dziwne, że historia pisana na ekranie jest nieco inna niż ta pisana w książce. Zmieniają się szczegóły, ale nie zmienia się historia. Pojawia się za to kilka nowych wątków. Przede wszystkim dziewczyna z czasów narkotyków i dziecko, które także staje się motorem zmian bohatera. A to nie jedyny romantyczny akcent, którego w książce próżno szukać.

Film też kładzie większy nacisk na część sportową. W książce połowa historii to dragi a drugie pół to wyjście z dołka i sport. W filmie narkotyczny etap został skrócony do trzeciej części filmu. Reszta to inspirująca walka bohatera z własnymi demonami i powolne pięcie się na szczyt. Pod tym kątem film został zrealizowany perfekcyjnie. Kadry, sceny, gra aktorska, wszystko to sprawiało, że czuło się wręcz ból i wysiłek Jurka aby wygrzebać się z narkotyków i być najlepszy w zupełnie czymś innym. W triathlonie. I dla tej drugiej części warto do kina iść.

Polecam też przeczytać książkę, bo po ostatnim dniu nie wyobrażam sobie filmu bez przeczytania książki, a książki bez obejrzenia filmu. Wiem też, że teraz książkę przeczytam jeszcze raz.

REKLAMA
Paweł Matysiak
Autor tekstu Paweł Matysiak

Bieganiem oraz doborem odpowiednich butów do biegania zajmuję się od kilkunastu lat. Prywatnie jestem biegaczem-amatorem a w swojej biegowej przygodzie startowałem zarówno na 1000 metrów na bieżni jak i w górskich biegach ultra. Zawodowo udzielam porad dotyczących wyboru odpowiednich butów do biegania. Sam mam ich w domu więcej niż jestem w stanie policzyć.

Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Grover
Grover
7 lat temu

Pamiętam jak kiedyś zabrałem się do czytania „Gry o tron” i jednocześnie oglądania serialu. Szybko porzuciłem książkę ze względu na dużą zbieżność serialu z jego literackim pierwowzorem. W przypadku „Najlepszego” z przyjemnością wybrałem się do kina a później, ku mojemu zdziwieniu, wręcz „połknąłem” książkę. Rzadki przypadek gdy można obejrzeć film i przejrzeć książkę niemal jednocześnie. W zasadzie są to bowiem dwie zupełnie różne adaptacje życia Jerzego Górskiego. Twórcy filmu poszli przede wszystkim drogą nakręcenia fajnej, optymistycznej historii. Nawet sceny z okresu nałogu to wartka akcja z pościgami (przy okazji nie wiem czy ciągłe ucieczki przed milicją nie spłyciły trochę problemu uzależnienia). W filmie pojawiają się też bardzo rozbudowane wątki prywatno-rodzinne. Ostatecznie pochwalić film należy także za świetny scenariusz, pomimo że duża część historii jest niejako podrasowana. Książka jest poważniejsza, przedstawia historię życia bohatera gdzie okres nałogu rzeczywiście poprowadzono dość dokładnie przy okazji dając rys historii narkomanii w PRL, słusznie wychodząc z założenia, że nawet starsi czytelnicy nie znają tych problemów ze względu na cenzurę i propagandę tamtych lat. Po wyszarpaniu się z kajdan nałogów w życiu Górskiego ważnym etapem była też działalność społeczna, angażowanie się w akcje Monaru itp. W innym świetle poznajemy również historię sportowego życia bohatera. W filmie wydaje się to dość przypadkowe: rower kupiony za pół litra wódki, śmieszny trener, ciągła prowizorka, itp. Dzięki książce dowiadujemy się, że Górski brał udział w obozach sportowych, spotkał na swej drodze całe grono wybitnych sportowców i trenerów. Szkoda, że nie było już miejsca w filmie choćby dla wątku podarowanego przez Czesława Langa profesjonalnego roweru. Co ciekawe jednak książka jest zupełnie wyprana z wątków osobistych za wyjątkiem dzieciństwa i oczywistej roli rodziców. Ostatecznie polecam obie adaptacje choć obie pozostawiają pewien niedosyt. Zwłaszcza po książce można by dużo więcej oczekiwać. Miałem trochę wrażenie, że autor szybko oddawał swoje dzieło do druku bo wydawnictwu zależało na wrzuceniu książki do księgarń równo z premierą filmu.