Przeglądając materiały Nike można przeczytać, że Joyride’y „stworzono z myślą o odpoczynku dla Twoich nóg i wygodzie podczas biegu. Drobne piankowe kulki pod stopą dopasowują się do niej, zapewniając amortyzację na każdym dystansie”. Brzmi ciekawie, choć mnie w praktyce nie przekonuje.
Przeznaczenie
Ciężko jest mi zdefiniować tego buta. Patrząc na niego z czysto technicznej strony to jest to but treningowy do codziennego biegania. Amortyzacji oferuje dużo, miękkości w cholewce także. Nie jest to natomiast typowo biegowa konstrukcja która mam wątpliwość czy wytrzyma setki i tysiące kilometrów. Dla osób szukających miękkiego buta w którym będą mogły pobiegać (ale chcą go też użyć w innych okolicznościach) – tak. W przypadku osób dla których but ten ma być jednym jedynym narzędziem treningowym – nie. Lepiej wybrać coś z klasycznych butów treningowych jak Pegasus, Vomero czy jeden z modeli z serii Epic.
Plusy
- bezszwowa cholewka ze zintegrowanym językiem,
- dobre dopasowanie cholewki do stopy,
- dobra amortyzacja,
- atrakcyjny design.
Minusy
- specyficzne wyprofilowanie pod stopą, które nie wszystkim będzie odpowiadało,
- wysoka waga,
- wysoka cena.
Podeszwa z kulkami – czy działa?
Podeszwa w tym bucie definiowana jest przede wszystkim przez kolorowe, niebieskie i czerwone kuleczki. To znak rozpoznawczy tego buta. Są one wykonane z TPE, czyli termoplastycznego elastomeru. W ten sposób jest to zupełnie inne tworzywo niż pianka EVA (obecna właściwie u wszystkich producentów butów biegowych) czy TPU (które najbardziej kojarzone jest z adidas boostem).
Kulki te nie są ze sobą związane i gdyby rozciąć tego buta prawdopodobnie by się rozsypały (chciałbym to sprawdzić). Aby to się nie stało (aby się nie rozsypały) zostały zamknięte w specjalnych komorach. W całej podeszwie są cztery takie komory. Pierwsza pod piętą, druga pod łukiem stopy, trzecia na wysokości śródstopia i czwarta najmniejsza pod czubkiem palców. Otoczone są ramą z klasycznej pianki.
W praktyce daje to z jednej strony dużą i przyjemną miękkość a z drugiej… specyficzne, bardzo specyficzne wyprofilowanie podeszwy bezpośrednio pod stopą. Każdą z tych kieszeni na kolorowe kuleczki czuć dosyć mocno. Tak jak w klasycznym bucie mamy pod stopą płaską powierzchnię tak w Joyride powierzchnia ta jest w pewnych miejscach uwypuklona. To coś jakby taka wewnętrzna dodatkowa miękka wyprofilowana wkładka. Nie jestem przekonany, że chcę mieć coś takiego w bucie biegowym (nawet tym stworzonym z myślą o moim odpoczynku). Tym bardziej, że mam wrażenie że ta wkładka jest wyprofilowana totalnie inaczej niż moja stopa. Na linii wnętrze buta-moja stopa nie współgra ze sobą nic.
Zastanawiam się czy przekonałbym się do niego gdyby wyprofilowanie wkładki było dopasowanie do mojej stopy… I nie wiem. Myślę, że w bucie w którym chodziłbym na co dzień mogłoby to być fajne rozwiązanie dające fajny „feeling”. Natomiast w bucie biegowym nie jestem do takiego rozwiązania przekonany. Chyba jednak wolę bezpieczną klasykę.
Mało klasyczny jest też bieżnik. Elementy z twardej gumy chroniące podeszwę przed szybkim zużyciem i zapewniające przyczepność umieszczone zostały przede wszystkim tak… aby widać było kieszenie z kolorowymi kulkami. Nie ma ich bardzo dużo. Są pod piętą, znajdują się w przedniej części buta. Spora część bieżnika to też przezroczyste tworzywo (przecież musi być widać kulki) które prawdopodobnie nie ma takiej wytrzymałości jak gumowe elementy.
Nie ma tutaj też choćby najmniejszego kołka czy wypustki w podeszwie zapewniającego chwytanie się choćby najmniejszego kamyka co sprawia, że jest to but przeznaczony wyłącznie na miejskie asfaltowe warunki. Tak zresztą jest też przedstawiany.
Cholewka – bardzo dobrze dopasowana
W nazwie cholewki widnieje flyknit co oznacza, że jest w Joyride’ach mamy tkaną elastyczną cholewkę. Taka jest przede wszystkim w przedniej części buta. Tam materiał jest najbardziej dopasowany i dopasowanie to jest bardzo dobre. Dla mnie wręcz jest to but bardzo ciasny i taki który zapewnia mało miejsca dla mojej stopy. Gdybym miał ocenić dopasowanie cholewki to przez pryzmat dopasowania do stopy porównałbym go do adidas Ultraboosta. To samo ciasne elastyczne dopasowanie i nawet design w obydwu butach jest taki, że spokojnie można iść w nich „w miasto”.
Dopasowanie buta zapewnia też fakt, że cholewka w Joyride pozbawiona została klasycznego języka. W rejonie sznurowadeł to jednolity miękki i elastyczny materiał. Właściwie można go w ogóle nie sznurować i trzyma się idealnie na stopie.
Specyficzne zbudowany jest zapiętek, który składa się z dwóch warstw cholewki. Zewnętrznej w formie miękkiego i dość grubego kołnierza. Oraz wewnętrznego w formie cienkiego dopasowującego się do pięty materiału. Przyznaję, że wygląda oryginalnie, ale w praktyce po założeniu buta sprawia bardzo przyjemne wrażenie.
Generalnie gdybym miał oceniać całość cholewki to przymknąłbym oko na mniejszą ilość miejsca na stopę w jej przedniej części. To nie jest duży problem, a taka specyfika tego właśnie modelu. Tym bardziej, że reszta cholewki leży bardzo dobrze i sprawia bardzo dobre wrażenie. Wygląda też (szczególnie w białej wersji) tak, że mam chęć tego buta założyć „w miasto”.
Podsumowanie
W moim przypadku ogólne wrażenie psuje jednak podeszwa i jej wyprofilowanie z kulkowymi kieszeniami. Nie pasuje ono nijak do mojej stopy i tego nie przeskoczę. Moje oczy go chcą, ale stopa się z nim nie dogada. Może w waszym przypadku będzie inaczej. Bo w końcu dobór butów i to jak leżą na stopie to bardzo indywidualna sprawa…
Po przeczytaniu tej recenzji zniechęciło mnie do zakupu stwierdzenie że podeszwa jest niewygodna, dobrze że tylko chwile trwało to zawahanie ponieważ to najlepszy zakup ever. Dobrze by było żeby najpierw buty założyć pobiegać w nich a potem napisać recenzję bo po co pisać o czymś o czym nie ma się pojęcia…