Co wiedziałem o tym mieście przed wyjazdem na półmaraton? Ano, że jest historyczną stolicą Moraw i ma drugie największe stare miasto w Czechach po Pradze. Tyle przychodzi mi do głowy. To właśnie można przeczytać w Wikipedii.
A potem korzystając z zaproszenia Czech Tourism na Mattoni Olomouc Half Marathon pojechałem tam i zobaczyłem to wszystko na żywo. Co lepsze, wraz z trójką innych gości półmaratonu mieliśmy swojego przewodnika, który w kilka godzin oprowadził nas po mieście. I to bardzo ładnym mieście. Właśnie o nim chciałbym wam dziś powiedzieć kilka słów.
Stare Miasto naprawdę jest spore
Mówią, że to drugie największe stare miasto w Czeskiej Republice po Pradze. Przyznaję, że nie byłem na starym mieście w Pradze, ale najstarsza część Ołomuńca zajmuje całkiem spory obszar. Sercem miasta są dwa rynki. Ważniejszy jest Górny Rynek, na którym stoi ratusz i symbol miasta czyli Kolumna Trójcy Przenajświętszej.

Nie jest to jedyna tego typu konstrukcja bo kolumny trójcy przenajświętszej powstały w wielu miastach nie tylko na terenie Czech, ale ta jest jedną z największych jak nie największą tego typu konstrukcją – mierzy aż 32 metry wysokości. W zależności od pogody i pory dnia potrafi zarówno imponować swoim rozmiarem i rozmachem zdobień jak i wyglądać nieco mrocznie. Jest też tak duża, że do jej środka można wejść.
Mniej ważny, ale równie klimatyczny jest Dolny Rynek, który też ma swój znak rozpoznawczy – Kolumnę Mariacką.

Rynek ten to nieco bardziej imprezowe miejsce. W bocznych uliczkach i zaułkach można znaleźć różnorakie bary i lokale. Bardzo charakterystyczny jest „barowy pasaż”. Tam pod dachem można imprezować bez ryzyka, że deszcz czy śnieg będzie padać na głowę. Barów jest tam tyle, że zaliczenie ich wszystkich za jednym podejściem w jeden wieczór jest prawdopodobnie niemożliwe. Lepiej sobie dawkować przyjemności.

Rynki to nie wszystko, bo do obydwu z nich wiodą wąskie uliczki. Czasami spotykają się pod dziwnymi kątami, czasami wiodą pod górę, czasami można znaleźć wąskie przejścia w dół. Generalnie cały obszar wokół obydwu rynków i w stronę Katedry św. Wacława to gęsto zabudowane stare miasto.

Bruk, wszędzie bruk
Obszar starego miasta to też obszar starego kamiennego bruku. Jak starego? Nasz przewodnik wiedział by to z całą pewnością. Ja tego nie wiem. Wiem natomiast, że w różnych częściach starego miasta układany był z różnych kamieni, być może w różnych wiekach. Choć można tu znaleźć też nowy kamień to najstarsze kamienie mają setki lat. Dodatkowo bruk ten jest dosyć mocno „wypłukany” i ma sporo pustych przestrzeni pomiędzy poszczególnymi kamieniami. Raczej nie polecam go na spacery w szpilkach.

Nie jest to też najprzyjemniejsza nawierzchnia do biegania. Oczami wyobraźni widziałem jak niewygodnie będzie się po tym biegać. Oby biegania po bruku było jak najmniej. Dziś mogę chodzić po nim za cały jutrzejszy dzień. Jutro wolałbym po nim nie biegać, ale tak się nie da. Będziemy finiszować na Górnym Rynku pod Kolumną.

Duchowa stolica Moraw
To że jednym z symboli miasta jest górująca nad miastem katedra św Wacława nie jest niczym niezwykłym. To że drugim symbolem jest „niesymetryczny” kościół św. Maurycego też nie jest dziwne. To, że centralnym punktem miasta jest Kolumna Trójcy Przenajświętszej już pisałem. I to też nie jest niezwykłe.

Ołomuniec to duchowa stolica Moraw i spacerując po jej wąskich uliczkach można odnieść wrażenie, że co róg to jest jakaś świątynia, kaplica lub klasztor. Jadąc z dworca do hotelu rzuciła mi się w oczy charakterystyczna różowa fasada soboru św. Gorazda. Zakupy robiłem w sklepie naprzeciwko świątyni Czechosłowackiego Kościoła Husyckiego, a idąc po pakiet na Expo za punkt orientacyjny miałem „Czerwony Kościół” przy głównej arterii miasta. Jak się nad tym zastanowię to w którą stronę bym się nie udał tam była jakaś świątynia!

Jest ich tak dużo, że nasz przewodnik mógłby pewnie opowiadać o nich w nieskończoność. Pod tym kątem Ołomuniec jest w czołówce całej Czeskiej Republiki, a biorąc pod uwagę, że Ołomuniec ma tylko 100 tysięcy mieszkańców to jest miastem z największym zagęszczeniem świątyń w kraju.
Ołomuniec fontannami stoi
Typowy główny rynek typowego niedużego miasta ma na swoim głównym placu fontannę. Dotychczas nie przychodziło mi do głowy miasto które ma ich więcej niż jedną. A Ołomuniec ma ich trzy na Górnym Rynku. Najbardziej imponująca jest fontanna Cezara znajdująca się po przeciwnej stronie rynku co Kolumna Trójcy.

Nieco mniejsza i najmniej okazała jest fontanna Herkulesa. Listę fontann na Górnym Rynku uzupełnia fontanna Ariona – najnowsza bo powstała w 2002 roku i jedyna w której można się kąpać z czego korzystają dzieciaki. A to tylko górny rynek.

Idąc dalej na Dolnym Rynku są kolejne dwie fontanny. Wchodząc jako pierwsza jest fontanna Neptuna. Najstarsza z barokowych fontann Ołomuńca. Od razu nasuwa się też porównanie z Neptunem w Gdańsku i coś w tym jest. Pochodzą z podobnego okresu. Neptun w Gdańsku powstał w 1633. Neptun w Ołomuńcu powstał 50 lat później w 1683. Rynek na jego drugim krańcu uzupełnia fontanna Jowisza.

Jeśli myślicie że to koniec fontann to oczywiście że nie. W uliczkach miasta mamy jeszcze fontannę Merkurego i fontannę Trytonów. A z tego co czytam w przewodnikach to nawet nie połowa fontann w obrębie starego miasta. To tylko te najważniejsze. Te które znalazłem.
Gdzie te autobusy?!
W Ołomuńcu byłem trzy dni i drugiego dnia zorientowałem się, że jeżdżą tu tylko tramwaje. Oni tu mają w ogóle coś takiego jak autobus?! W pewnym momencie zacząłem wręcz go wypatrywać i zobaczyłem go dopiero drugiego dnia z okna hotelu.

Z tramwajami w Ołomuńcu to też jest ciekawa sprawa. W samym mieście mają one uprzywilejowaną pozycję. W samym centrum to głównie one obsługują ruch. Jak się okazało są ważniejsze nie tylko od autobusów ale i samochodów. To samochody mają wyniesienia przed przystankami tramwajowymi i muszą jechać po nierównym bruku a tramwaje w tym samym miejscu gładko suną środkiem ulicy po szynach.
Aktywni Czesi
Może trafiłem akurat do mekki morawskiego biegania, ale… Pierwszego dnia wyszedłem na mały rozruch. Do zrobienia miałem 5 km plus kilka „setek”. Nie znając kompletnie miasta odpaliłem mapy google, potem stravę i znalazłem pętlę całkiem niedaleko hotelu. Nazywała się bardzo śmiesznie (no nie mogłem się nie pośmiać z języka czeskiego) Velky Okruh co przetłumaczyłem sobie jako Wielki Okruch.

Dobiegłem tam wzdłuż Młyńskiego Potoku, obiegłem wielkiego okrucha raz i wróciłem. To tylko i aż pół godziny biegania. Przez ten czas minąłem się z około dziesięcioma biegaczami. To mógłbym zrozumieć na dzień przed półmaratonem, ale… rowerzystów i rolkarzy było drugie tyle. Czyżby jutro był też jakiś półmaraton rowerowy i rolkarski?!

Nic mi na ten temat nie wiadomo. Wiadomo, mi że Ołomuniec organizuje jeden z lepszych jak nie najlepszy półmaraton w jakim brałem udział.
Ale o tym za chwilę…