Co kupić biegaczowi? Pierwsza odpowiedź jaka się nasuwa to buty. Ale jest to prezent tak indywidualny i obarczony tak dużym ryzykiem, że kupienie butów „na oko” to wręcz gwarancja że coś będzie z nimi nie tak… Co może być nie tak? Dlaczego to nie najlepszy pomysł?
Właściwie jest tylko jeden przypadek kiedy kupno butów „na oko” niemal na pewno się uda. Jest to przypadek kiedy dokładnie znasz model buta i rozmiar w jakim ktoś biega (wystarczy podejrzeć). Wtedy kupno takiego samego modelu, ewentualnie kupno nowszej edycji tego samego modelu, jest obarczone małym ryzykiem. Mowa o sytuacji kiedy szukasz prezentu dla kogoś kto biega przykładowo w Asicsach Cumulusach w rozmiarze 44 EU. W takim przypadku kupując mu kolejnego Cumulusa w rozmiarze 44 EU z dużym prawdopodobieństwem wybierzesz dobrze.
Jeśli tego nie wiesz to kupowanie butów „na oko” to zły pomysł. Dlaczego?
Nie, bo nie da się określić rozmiaru!
Dlatego, że prawie nigdy nie będziesz pewny rozmiaru. Nawet to, że ktoś w swoich biegowych Asicach ma 44 nie znaczy że 44 w Nike, Brooksach i Mizuno będą na niego dobre. Może się okazać że w Brooksach najlepsze będą 43,5 albo 44,5 albo… no właśnie… jakie?! Finalnie właściwy rozmiar można ocenić dopiero mierząc konkretne buty.
Wiadomo też, że buty do biegania powinny być nieco większe niż te w których chodzimy na co dzień. Większy rozmiar to bezpieczeństwo dla palców i paznokci oraz komfort dla pracy stopy. Ale czy ten rozmiar da się określić „na oko”?! Nie. Dodanie jednego rozmiaru do tego który ktoś ma w butach codziennych się nie sprawdzi. W butach codziennych jedna i ta sama osoba może mieć w różnych butach różne rozmiary. Inny rozmiar w trampkach, inny w mokasynach, jeszcze inny w pantoflach. Raz jest to rozmiar 44, raz 43… Do którego z nich dodać ten jeden rozmiar?! Nie wiadomo. To jak gra w rosyjską ruletkę. Nie da się jakkolwiek powiązać rozmiaru w trampkach czy pantoflach z rozmiarem buta biegowego.
Nie, bo nie wiadomo jak z miejscem na palce!
W dopasowaniu szczególnie ważny jest właśnie przód buta. Z jednej strony but musi mieć zapas na długość (to załatwiamy odpowiednim rozmiarem) z drugiej strony powinien dawać także komfort i swobodę na szerokość i wysokość. Nie powinien być zbyt ścięty w szpic bo to może spowodować obcieranie i ucisk skrajnych palców. Skończy się to w najlepszym przypadku pęcherzami. Nie powinien być także zbyt niski aby nie uciskać palców „od góry”. Nie jest to komfortowe i prowokuje do tego żeby palce zrobiły za chwilę dziurę w siatce cholewki. Tego nie da się ocenić kupując komuś buty „na oko”. Bardzo łatwo za to poczuć po protu mierząc buta.
Nie, bo nie wiadomo czy będzie dobrze dopasowany!
Bardzo ogólna zasada jeśli chodzi o dopasowanie butów biegowych jest taka, że mają być luźne w palcach a dalej dobrze dopasowane. Ale co to znaczy? Czy kupując komuś buty wiesz, że będą dobrze dopasowane do jego stóp. Że będą odpowiednie na szerokość? Że zapiętek nie będzie za wysoki i nie będzie obcierał? Że wysoki język nie będzie drażnił grzbietu stopy? Że…
No właśnie. W dopasowaniu butów takie detale są istotne. Można je mnożyć bo ilu biegaczy tyle detali. Dla Ciebie dany model buta leży idealnie, ale nigdy nie wiesz, co może w nim przeszkadzać drugiej osobie. Najczęściej nic. Czasami jednak taki z pozoru nieistotny detal po kilku treningach uniemożliwi dalsze użytkowanie prezentu. I co wtedy?!
Dlatego właśnie kupowanie butów „na oko” na prezent to zły pomysł.
Niedopasowane czytaj nie wygodne buty to prawdziwa katorga, uważam że do tej części garderoby należy być wybrednym