Jesień to taki dziwny okres czasu, kiedy nagle na dworze robi się luźniej. Wychodząc wieczorem nie spotykam tylu biegaczy co latem. Jest ich mniej i potrafię zrobić wieczorny trening bez minięcia się z jakimkolwiek innym biegaczem. Czyżby nagle wszyscy w swoim planie treningowym zaplanowali sobie roztrenowanie?
Nie sądzę. Siedzą w domach.
W raporcie „Narodowy Spis Biegaczy 2014” przedstawionym przez portal polskabiega.pl mamy czarno na białym odpowiedź na to pytanie. Jedno z pytań brzmiało „Zaznacz pory roku, podczas których biegasz”. I tak kiedy jest ciepło czyli wiosną i latem biega od 94% do 91% biegaczy. Dużo, można powiedzieć że większość biega wiosną i latem. Jesień to już spadek frekwencji bo na ścieżkach zostaje 84%. Sporo ale już spadek jest widoczny. Zimą natomiast połowa biegaczy ma bieganie w dupie i biega ich tylko 51%. Tak w wielkim uproszczeniu można odczytywać te wyniki.
Generalnie biegacze masowo przestają biegać jesienią i zimą.
A to tak naprawdę bardzo dobra pora na bieganie. Wystarczy tylko trochę samozaparcia i motywacji do pracy.
Im wcześniej tym lepiej się przygotujesz
To zabrzmi trochę jak z okładki jakiegoś Cosmo, ale tak jest – chcesz być w formie wiosną i latem to pracuj nad tym jesienią i zimą. To taka stara zasada, że jak nie przepracujesz zimy to Twoje wyniki w kolejnym roku będą poniżej oczekiwań.
Działa to dokładnie tak samo niezależnie od tego czy biegasz na wynik czy dla samego siebie. Nie przepracujesz zimy to nie będzie takiego wyniku o jakim marzysz. Biegasz dla przyjemności? OK. Przesiedz zimę w fotelu to na wiosnę zamiast przyjemności znowu będziesz biegał z wywieszonym jęzorem i usprawiedliwiał się powtarzając, że nie liczy się wynik tylko ukończenie.
Naprawdę jest gigantyczna różnica pomiędzy nic nie robieniem w zimę a regularnym bieganiem. Nawet takim dla przyjemności ale regularnym.

Sam jestem przykładem że jesienią i zimą warto. Pierwszy raz wyszedłem biegać w połowie grudnia. Kiedy w 2009 miałem kryzys do biegania wróciłem w październiku. Teraz, zamykając najgorszy rok mojego biegania zacząłem od nowa od początku listopada. I wiem że jak przepracuję jesień i zimę to za rok zacznę biegać na dużo lepszym poziomie.
Dobra jesień nie jest zła!
Jesień to też wbrew czasami paskudnej aurze dobra pora aby zacząć biegać. Tak rozpisywana jest też większość planów treningowych – od jesieni. Po prostu jesień i zima to doskonały czas aby zrobić sobię bazę wytrzymałościową z której później będziesz czerpał. Jurek Skarżyński w swoich planach ten okres nazywa bardzo obrazowo orką.
W zimę też łatwiej nie nie biegać szybko. Czasami nawet się nie da biegać szybko. Czasami wieje tak że raz jest pod wiatr raz z wiatrem. Warunki jesienią i zimą sprzyjają wolniejszemu bieganiu i budowaniu bazy wytrzymałościowej. Nawet jak biegasz z planem to na początku (jesienią i zimą) nie masz ciśnienia na szybkość.
Nie ma też ciśnienia na zawody i jest spokój w kalendarzu imprez biegowych. Owszem są biegi. Są nawet większe biegi, ale poza tym jest ich jak na lekarstwo. Nikt cię nie ciągnie na zawody co weekend. Nie ma że w pracy biegają i zapraszają cię do sztafety czy innego wspólnego biegu. Jest też dużo mniej biegów, które cię bombardują w mediach i krzyczą żebyś w nich pobiegł… Masz dużo czasu i spokoju w którym możesz się przygotowywać. Duże biegi są dopiero za rok. Zdążysz zbudować formę, wkręcić się w bieganie…
Poza tym – jak przetrwasz wiatr, deszcz, śnieg i codzienne treningi po ciemku… to przetrwasz wszystko.
Zgadzam się z Pawłem!Jesienią liczba biegających spada i to nie tylko tych lansujących się ale i często zaprawionych w boju.W ciepłe miesiące zaczyna się coroczna moda na bieganie,bo to jest trendy. Pozdrawiam!
Niech chociaż jedną osoba nie przestanie biegać zimą dzięki Tobie a będzie sukces. Teraz bieganie stało się po prostu modne i służy często do lansowania się i pokazania jaki to jestem zajebisty. A zimą skoro nie ma ciśnienia na zawody to nie ma po co biegać. Bo nie ma się komu pokazać. Nie można szanować medalem. Takim ludziom nie przetłumaczysz że mogą zrobić formę na nowy sezon. Nie ma zawodów – nie ma lansu – nie ma po co biegać!
Odkop straszny, ale cóż 🙂 czy lans czy nie lans, ważne, że ludzie się ruszają, dziś jest bum na siłownie, bieganie, fit 🙂 nie narzekajmy! cieszmy się 😀 10 na 100 z tych lansujących się osób, będzie na poważnie trenować 🙂 dostrzegajcie plusy, a nie szukacie igły w stogu siana.
Ciekawe dane. Myślałam, że biegacze to jednak bardziej wytrwali ludzie i zima ich nie odstrasza 🙁
Bo biegacz biegaczowi nie jest równy. Jedni to robią z pasji, a inni dla bycia 'modnym’ i 'fit’. Taka różnica.
Aniu, nie wszystko złoto co się świeci a chcesz zobaczyć tych wytrwałych to biegaj zimą. Tych których będziesz mijać to będą wytrwali.Pozdrawiam!
Pawle a tak przy okazji tematu.Jaka przerwa w bieganiu niesie,Twoim zdaniem,szkode dla formy? Ile dni przerwy sprawi, że będzie trzeba nadrobić straty?
Szczerze to nie wiem. Trenerem nie jestem. Gdzieś czytałem, że w regularnym treningu 5 dni to jest taki maksymalny okres kiedy nie dochodzi do spadku wydolności. Po 5 dniach leci to w dół.
Witam i dziekuję za odpowiedź. Coś w tym musi być bo słyszałem podobą opinię w tej kwestii. Różne scenariusze życie nam pisze, warto więc wiedzieć na ile moża odpuścić bieganie….oby jednak nie trzeba było. Pozdrawiam!
A ja chyba wolę biegać jesienią i zimną niż latem 🙂
A ja właśnie biegam jesienią i zimą ponieważ niższa temperatura pozwala osiągnąć więcej niż przy upalnych dniach np. w wakacje. Ponadto biegając w biegach ultra 24/48/72 ważna jest nie tyle kondycja co wytrzymałość w różnych warunkach atmosferycznych. Bardzo często widziałem na trasach ultra ludzi którzy wytrenowani byli zajebiście a gdy tylko w nocy temperatura spadła do zera to wielu z nich poddawało się i najczęściej tłumaczyli się wtedy złym obuwiem lub niezaleczoną kontuzją. Bądźmy szczerzy – czy zimą biega się trudniej skoro w większości miast ta pora zupełnie nie istnieje.
Biegam przez cały rok, jesienią i zimą też. Oczywiście w chłodnym okresie bardzo ważny jest odpowiedni strój. Odzież termiczna to konieczność, część osób z niej nie korzysta, co moim zdaniem jest dużym błędem. Koszulka czy jakieś kalesony termoaktywne to mały wydatek, a przecież komfort wzrasta bez porównania.