Nie przekonam tych którzy biegają wieczorami do wstawania rano. Tym bardziej, że sam często rano nie mogę się przekonać do tego aby wytoczyć się na trening. Z jednej strony wszystko leży w głowie…
Z drugiej jest jest kilka rzeczy, które sprawią, że mogę sobie porządnie utrudnić poranne wyjście na trening. Są takie po których poranny trening nie wyjdzie. Albo wyjdzie… inaczej. Najprościej jest…
Położyć się za późno
Banał. Bardzo łatwo mi go zrealizować, szczególnie kiedy późno wracam z pracy lub film kończy się gdzieś po północy. Czasami jest nawet dwa w jednym czyli i późny powrót do domu i film. Powinienem położyć się spać o 23:00, bo to dla mnie najbardziej racjonalna godzina, a tu na ekranie jest taka akcja, że nie dosięgam do czerwonego przycisku na pilocie. Mija godzina, druga… W międzyczasie są reklamy, które są idealne aby zrobić…
Obiad przed snem
Pisałem o tym niedawno, że zjedzenie późnym wieczorem posiłku który spokojnie mógłby być moim obiadem, to duża szansa na „dwójkę” gdzieś po 30-40 minutach biegu. Ale jak czasami nie zjeść jak wracam głodny i mam wrażenie że nie ma takiej ilości żarcia której bym nie zjadł. Że mogę w sumie zrobić sobie taki mały obiad wieczorem. Że jeszcze za mało makaronu jest w garnku, że za mało, za mało… Ooops… Całą paczkę wsypałem.
No nic. Zje się, popije…
Alkohol wieczorem?
A czemu nie?! Jedno piwko wieczorem po pracy nie zaszkodzi. To taki mały „resecik”. Tylko, że z jednym piwem jest podobno jak z Yeti – każdy o nim słyszał, nikt nie widział. Jednego piwa wypitego wieczorem rano bym nie zauważył. Z jednym czteropakiem nie pójdzie tak łatwo. Szczególnie jak popiłem nim sowitą porcję makaronu.
Czasami jednak coś nie wychodzi. Wracam późno do domu, jestem głodny więc zjadam makaron razem z garnkiem, w międzyczasie popijam to wszystko sześciopakiem i zasypiam grubo po północy. Rano jakoś wstaję i wychodzę biegać. Jest dobrze, ale wiem że to dopiero początek. Po 30 minutach profilaktycznie skręcam w miejsce gdzie jakby co będzie gdzie skoczyć w krzaki. Mijam je. Nic się nie dzieje. Po godzinie jestem pod domem, bez sensacji, bez postojów i czuję się tak, że mógłbym biec przez kolejną godzinę.
Wtedy tylko zastanawiam się…
Co zrobiłem nie tak?!
Brakiem snu można „zepsuć” sobie dużo więcej niż tylko trening
Haha, dobre z tym czteropakiem. 😉
Poranny trening można też sobie zepsuć wieczornym treningiem. Brak regeneracji to częsty błąd szczególnie jeśli poza treningiem mamy też obowiązki domowe i zawodowe.
Większość amatorów biega bez jakiegokolwiek planu to i do regeneracji przykładają mniejsze znaczenie. Tak to już jest 🙂
Trafiłam na Pana jako na doradce butów (dzięki za rady , bo dały wiele na przyszłość , lecz miłość miłością pozostała – są PEGAZUSY *_*
A tu … taki fajny blog i taki ten Pan znajomy , będę odwiedzała , bo widzę tu rzeczy konkretne i na temat , gdzie idzie za tym przydatność 🙂
Pozdrawiam
Zapraszam zarówno do do sklepu 🙂 jak i na bloga 🙂
Ja się dopiero przymierzam do biegania, dużo się tu dowiedziałam.
Fajne teksty i to poczucie humoru…!!! Super miejsce 🙂
Dzięki za miłe słowo 🙂