Odebrałem medal za CityTrail 2019/2020. Teraz żałuję, że nie pobiegłem w ostatnim, szóstym biegu tego cyklu, ale to był jeszcze ten czas kiedy „szedłem” planem do półmaratonu w Gdyni. Gdyby człowiek wiedział… To pewnie bym pobiegł.
Pięć biegów z sześciu także daje mi miejsce w klasyfikacji generalnej (sto pierwsze – ktoś musiał otworzyć drugą setkę) cyklu i prawo do odebrania medalu. Medalu szczególnego bo w obecnej sytuacji nikt nie wie kiedy wystartuje w następnych zawodach.
Muszę mu się przyjrzeć uważnie z obu stron bo biorę pod uwagę, że to może być jedyny biegowy medal anno domini 2020. Być może właśnie oglądam kompletne jesienne zestawienie „Top Medal 2020”, czyli najlepszych i najładniejszych medali biegowych tego roku. I nie, nie jest to pesymizm czy czarnowidztwo, a moja realna ocena sytuacji i branie pod uwagę każdego możliwego scenariusza. Poza tym jeśli to możliwe lepiej miło się zaskoczyć niż rozczarować.
Szklanka do połowy pusta…
Nie powiem, żebym z obecnej sytuacji był zadowolony, bo też miałem plany związane ze startami. Z tegorocznych startów przez koronakryzys wypadły mi półmaratony w Gdyni i Berlinie oraz bieg Run2Hel. Wszystkie odbywające się wiosną. Na jesień na szczęście nie zdążyłem się jeszcze na nic zapisać, więc jesienią nic mi nie wypadło i nie wypadnie. Chyba, że Półmaraton Gdynia się nie odbędzie w (przełożonym) październikowym terminie.
W obecnej sytuacji wszystko biorę pod uwagę. Włącznie z tym, że w tym roku nie wystartuję już w żadnych zawodach. W szczególności tych dużych. Kiedy oczami wyobraźni widzę duży miejski bieg to widzę też całą masę biegaczy i problemów.
Począwszy od tego, że Ci ludzie muszą się na miejscu startu zjawić. Dojechać, dolecieć, gdzieś zakwaterować. A im większy kaliber imprezy tym więcej kilometrów do pokonania i granic do przekroczenia. Samoloty w większości są uziemione, ruch międzynarodowy mocno ograniczony, granice mniej lub bardziej pozamykane. Ba! Nawet miejsca w autobusach miejskich są limitowane…
Załóżmy jednak, że biegacze mogą przyjechać. I co dalej? Na razie jesteśmy w miejscu gdzie można zorganizować WIELKIE NIC i nikt nie wie co będzie dalej… Wirus jak za dotknięciem magicznej różdżki nie zniknie za miesiąc czy dwa. On cały czas będzie krążył po świecie i prawdopodobnie cały czas będzie stanowił większe czy mniejsze zagrożenie. Część biegaczy z tego powodu sama zrezygnuje ze startów. Część startów z tego powodu może się nie odbyć także jesienią. Bo jeśli na dużym biegu pojawiłoby się jakieś duże ognisko zakażeń i zachorowań, to nie chciałbym być w skórze organizatora. Już widzę te nagłówki w gazetach i paski w serwisach informacyjnych o „nieodpowiedzialnych biegaczach”.
Powie ktoś, że można pomiędzy tymi tysiącami osób, które zdecydują się przyjechać na zawody, zachować odstępy (metr, półtora czy dwa metry odstępu, nieważne). Fantastyczny pomysł! Konia z rzędem temu kto wymyśli jak skutecznie odseparować od siebie kilka tysięcy biegaczy, kibiców i wolontariuszy i zrobi to od momentu odbioru pakietu startowego aż do samego wyjścia ze strefy mety. Jakiś realny i możliwy do wyegzekwowania pomysł?!
Ja też chciałbym startować i jest mi przykro, że nie byłem w Gdyni i Berline, ale jak się nad tym dłużej zastanawiam to jestem sceptyczny. Nie chcę też zawodów za wszelką cenę. Poczekam. Pobiegam. Wystartuję później.
Szklanka do połowy pełna…
Zawsze też mogę się mylić, sytuacja za miesiąc, dwa czy trzy zmieni się, zawody się odbędą a ja na koniec roku będę miał więcej niż jeden medal do zestawienia. W pierwszej kolejności stawiałbym raczej, że będzie to medal z imprezy małej, kameralnej, bieganej „po krzakach” niż z wielkiego miejskiego maratonu czy półmaratonu.
Nic na to nie poradzę i w obliczu koronakryzysu to wcale nie jest najbardziej palący problem. Wszyscy mamy ważniejsze rzeczy w życiu, a pod kątem biegowym przez ten czas pozostaje wam i mi „robić swoje” i czekać na rozwój sytuacji. Moja irytacja po odwołaniu wiosennych półmaratonów już mi przeszła. Wykorzystam ten czas na spokojny trening i czekanie na kolejne zawody.
Cierpliwości! W końcu się odbędą.
A apropos medalu… Niezależnie czy to „pierwszy i ostatni w tym sezonie” czy też nie, to ten sezon będzie dziwny, pamiętny i co tu się oszukiwać, trudny. Biegowy „sezon bez sezonu”.
Dobrze, ze mam medale z Noworocznego w Skaryszewskim i WOŚP bo niestety mam takie same przeczucia ♂️