Przez pięć lat pracy w Sklepie Biegacza, a tyle właśnie mija, miałem w rękach tysiące par i setki modeli butów. Kilkadziesiąt z nich miałem na nogach i także w kilkudziesięciu miałem okazję biegać. W niektórych biegałem raptem kilka razy, ale jest kilka modeli, które polubiłem bardzo. Albo jeszcze trochę bardziej.
adidas Supernova Glide 6

Najlepszy but treningowy ostatniego pięciolecia. Miałem tą przyjemność, że biegałem jeszcze w butach z linii Supernova zanim pojawił się w nich boost. To była Supernova Glide 4. Potem właśnie w szóstej edycji Supernova stała się Supernovą Boostem 6 a ja po pierwszym założeniu wiedziałem, że to jest to. Miękko choć nie tak jak w „poduszkowcach” pokroju Vomero czy Nimbusa. Wygodnie, tak jakby ktoś w nocy zrobił odlew mojej stopy i na tej bazie uszył buta. Opłacalnie, bo jak na to co but oferował to nie kosztował miliona monet. Jak się później okazało Supernova wyróżniała się też trwałością… Ideał.
Nike Flyknit Lunar

Mój pierwszy ideał buta treningowo-startowego. Lekki, dynamiczny i w dodatku świetnie wyglądający. Tak, to też było wtedy istotne a to były początki tkanych cholewek a nawet ich pierwsze egzemplarze wyglądały obłędnie. Nawet to, że miał różowe sznurówki mi w nim nie przeszkadzało a dodawało mu kolorytu. Dodatkowo świetnie leżał i choć w dłuższej perspektywie mogę pokusić się o stwierdzenie, że nie był najbardziej stabilnym butem (trochę uciekał na boki w rejonie pięty) to komfortem i wyglądem wygrywał. Przez dłuższy czas startowałem tylko w nim i mają na swoim koncie wszystkie dystanse z maratonem włącznie.
Mizuno Wave Sayonara 2

W przypadku butów w których startuję lubię mieć jeden sprawdzony model tak więc po Flyknitach przyszedł czas na Sayonarę. Była od Nike’ów nieco twardsza, bardziej sztywna, dużo bardziej stabilna ale biegało mi się w niej równie dobrze. Pamiętam jak wybierając miałem do wyboru tylko jedną wersję kolorystyczną, podobno słabo się sprzedającą, a mi to właśnie ona najbardziej się podobała. Potem mówiłem o nich „pszczółki”. Szkoda, że w kolejnych edycjach but ten zaczął tak się zmieniać, że najpierw zatracił swój wyścigowy charakter a potem zniknął z rynku. Jego następcą jest Wave Shadow, ale to już nie to samo…
adidas Adizero Boston 6

Trzecim ideałem treningowo-startowym w którym startowałem w niemal wszystkich biegach w ostatnim roku jest Boston. Wątpliwości miałem tylko na etapie zakupu (tak, tak, kupuję czasami buty) ponieważ przez dość wąską cholewkę miałem wątpliwości jaki wybrać rozmiar. Wybrałem ten co w pozostałych adidasach i to był strzał w dziesiątkę. Rewelacyjne dopasowanie, lekkość i całkiem spore bezpieczeństwo ponieważ nie jest aż tak wyzuty z amortyzacji co Adios. But ten w ostatnich latach przechodzi kosmetyczne wręcz zmiany więc czy wybierzesz aktualnego Bostona 6 czy któregoś z poprzednich to dostajesz równie świetnego buta.
Saucony Freedom ISO

Odkrycie ostatniego roku. Z jednej strony to but treningowy bo jest bardzo miękki i wygodny. Z drugiej jego waga stawia go w jednym rzędzie z butami treningowo-startowymi. Z jeszcze innej strony, to but dosyć wymagający bo na niskim 4 mm dropie. Ale taka momentami sprzeczna mieszanka ma w sobie coś takiego co sprawia, że dla mnie but ten jest idealny właściwie do wszystkiego. Kiedy na wyjazd miałem zabrać jedną jedyną parę butów, to często były to właśnie Freedomy. Mogłem w nich zrobić rano trening a po południu wyjść „na miasto”. Nie prowadzę aż takich statystyk, ale we Freedomach biegałem w tym roku zarówno nad morzem (dosłownie, bo po plaży) jak i w południowej Polsce. Tylko w górach Freedomy nie były.
Tak prezentuje się moja piątka najlepszych butów z ostatnich pięciu lat. Jest to oczywiście mój w pełni subiektywny wybór i wynik moich preferencji. Warto pamiętać, że każdy z Was będzie miał swoją najlepszą piątkę.
A może macie takie modele, które wspominacie z sentymentem?
Z tych starszych to Brooks Cascadia 6 – niezniszczalny i pancerny but wielozadaniowy 🙂 Z młodszych to cała seria Adrenalin – naprawdę wygodne buty dla cięższych osób.
Jestem biegaczką amatorką, mój najdłuższy dystans to pómaraton, bez rewelacyjnych wyników czasowych. Truchtam od 3 lat i w poszukiwaniu naprawdę odpowiednich butów, zmieniłam kilk par, po tym jak mój mąż kupił sobie Brooks Ghost 10 i ja się na nie skusiłam. Najwspanialsze buty jakie miałam, najbardziej zachwyciła mnie amortyzacja, czułam się jakbym biegała w wygodnych kapciach. Nauczyłam się, że buty do biegania muszą być większe, w moim przypadku to 2 rozmiary, męża 2,5. Teraz zakupiłam 11 jest mała różnica, ma inną podeszwę, jest węższy i mam wrażenie, że ciut twardsze. Mimo to jak na razie dla mnie numer 1.
Pawle, miałem pisać e-maila, ale zobaczyłem Twój opis na stronie „kontakt” i postanowiłem zapytać tutaj, aby inni skorzystali z Twoich dodatkowych porad. Szukam butów do biegania po różnych nawierzchniach, ale najczęściej będzie to kostka, może też asfalt (mieszkam w Warszawie). Mam na myśli bieganie amatorskie (utrzymanie zdrowia i ruchu).
Miałem spore problemy z kolanem (naderwane więzadło boczne, uszkodzenie rzepki i mały uraz łąkotki), jakoś z tego wyszedłem. Byłem w sklepie Asics i doradzono mi buty Nimbus albo Quantum 360 ze względu na najlepszą amortyzację (ochrona kolana). Czy według Ciebie to także najlepszy wybór osobie takiej jak ja? Czy znasz może jakieś alternatywy innych marek, które dorównują Quantum 360 i są np. tańsze? Bo takie asicsy kosztują ok. 800 zł. Kładę ogromny nacisk na ochronę kolana. Myślę, że coś ciekawego mi doradzisz, tym bardziej że w tym rankingu nie uwzględniłeś Quantum 360. Z góry dzięki za odpowiedź i pomoc. Pozdrawiam!
Sayonara nie jest już dostępna…
to też był mój ulubiony but, jedyny na moje szerokie stopy z wysokim podbiciem.
Co teraz wybrać, skoro następca nie jest tal dobry?
Pozdrawiam Piotr.