Jak zacząć biegać to jedna z dwóch dobrych książek o bieganiu dla absolutnie początkujących jakie kiedykolwiek wpadły mi w ręce. W dodatku napisana przez „naszych” i wydana tak, że aż miło wziąć ją w ręce.
Książki dla zaczynających biegać to trudny temat. Z punktu widzenia kilku biegowych sezonów już po pierwszym rozdziale doświadczony biegacz ma chęć rzucić książkę w kąt i stwierdzić, że to eee… marszobiegi… eee… same pierdoły…
Tyle, że właśnie początkujący potrzebują tych „pierdół”, tych absolutnych podstaw, które książka bardzo zwięźle stara się przekazać. Zwięzłość w tym przypadku oznacza 152 strony z czego kilkanaście to plany treningowe. Jak na książkę jest to mało, ale dla początkujących wystarczy.
Początkującemu można kupić dwa rodzaje książek treningowych. Albo cegłę/kompendium w postaci Skarżyńskiego czy Danielsa, gdzie będzie wszystko. Początkujący może być wręcz tą ilością informacji przytłoczony. Aby go nie przytłaczać i nie zniechęcić do biegania całymi tonami akapitów można też kupić książkę bardzo prostą traktującą o absolutnych podstawach. „Jak zacząć biegać” to właśnie taka książka.

Ta książka to samo mięso dla zaczynających biegać. Jest tak zwięzła, że da radę ją ogarnąć w jedno popołudnie, co zresztą autor we wstępie obiecuje. Rozdziały jak i cała książka są krótkie i konkretne – w sam raz dla zaczynającego biegać. Może czasami trafiałem na coś co sam chętnie bym z książki usunął, czasami bym coś dopisał jak choćby to, że biegając w zimie potrzebujesz trzech warstw w postaci bielizny bluzy i kurtki. Przy „naszej” zimie kiedy przez większość grudnia, stycznia i lutego jest mróz około zera stopnia to ta kurtka w większości nie będzie konieczna.
I to właśnie dlatego nie jest książka dla mnie. Po ośmiu zimach wiem jak reaguje na zimno mój organizm i wiem, że abym wyszedł biegać w kurtce musi być naprawdę trzaskający mróz. Początkujący zaczynający od krótkich treningów marszobiegowych faktycznie będzie lepiej się czuł w kurtce. Na pewno takie podejście jest bardziej bezpieczne.
Bardzo podoba mi się początek gdzie zanim zobaczysz jakikolwiek plan treningowy to dostajesz najpierw informację o VO2max (chyba najbardziej skomplikowane zagadnienie w książce) i teście Coopera jako wyznaczniku tego z jakiego miejsca zaczynasz. Dopiero kiedy wiesz skąd zaczynasz dostajesz resztę… To o tyle dobre bo początkujący początkującemu nie równy. Jeden całe życie siedział za biurkiem i obrósł tłuszczem, drugi rusza się więcej, jest szczupły i chciałby zacząć biegać. Obaj zaczynają z innego poziomu.
Do tego też są plany. Dokładnie te same co na stronie treningbiegacza.pl. Nic odkrywczego, doświadczeni pokręcą nosem, początkujący znajdą miejsce z którego zaczynają i bez problemu wskoczą na odpowiedni poziom.
Zagadnień jest sporo, od typowo treningowych, przez dietę, motywację aż do kontuzji. Przeskakuje się między nimi zaskakująco szybko. Choć książkę napisały cztery osoby to nie da się zauważyć zmiany stylu pomiędzy rozdziałami czego się spodziewałem i chciałem wyłapać. Autorom też dobrze udało się ucinać wiedzę w takim momencie że początkujący dostanie wszystko co trzeba a po szczegóły sięgnie (jeśli będzie chciał) do innych książek.
Podsumowanie
Na koniec mogę spokojnie napisać to samo co możecie przeczytać we wprowadzeniu książki. Że jest to maksymalnie prosta książka dla osoby która nigdy w życiu nie biegała i nie miała nic wspólnego ze sportem. Daje dokładnie to co powinieneś wiedzieć wstając z kanapy czy wyłażąc zza biurka i ani grama więcej. Jak się wkręcisz to jest kilka książek dla bardziej zaawansowanych. Ta jest jedną z tych dobrych (a może i najlepszą) na początek.
dzięki, kupione 😉