Biegiem przez życie to klasyka wśród książek biegowych. To taki polski, biegowy almanach biegania i biegowego stylu życia. To książka, która jest co prawda moją najgrubszą biegową książką, ale też jedyną tak kompleksową. To książka, z którą za przykładem autora, możemy przebiec przez życie – od dwudziestki aż do śpiewanego na weselach – Sto Lat!
Autorem książki jest Jerzy Skarżyński – doświadczony maratończyk legitymujący się życiówką na poziomie 2:11 oraz trener i wielki propagator biegania i biegowego stylu życia. Stąd też i tytuł tej książki – Biegiem przez życie.
O czym jest ta książka
Ta książka jest o bieganiu. Tak wiem, że to brzmi trywialnie, ale tak jest. Jest to książka o bieganiu i wszystkim co się dzieje dookoła biegania. To moja pierwsza i z tego co widzę na księgarnianych półkach, chyba jedyna tak kompleksowa pozycja skierowana do biegaczy amatorów. Znajdziemy w niej następujące rozdziały:
- biegiem po zdrowie,
- takie jest życie,
- odżywianie biegaczy,
- obuwie,
- odzież i akcesoria odzieżowe,
- teoretycznie rzecz ujmując,
- technika biegu,
- najtrudniejszy pierwszy krok,
- sprawność fizyczna,
- środki treningowe biegacza,
- roczne plany treningowe,
- po rekordy na 10km,
- weterańskie bieganie,
- odpoczynek i odnowa biologiczna,
- kontuzje biegaczy,
- wspomaganie witaminowe,
- dziennik treningowy.
Jak łatwo zauważyć jest ich sporo, ale co najważniejsze każdy z nich potraktowany jest odpowiednio skrupulatnie. Nie ma w książce zagadnień, które są potraktowane „po łebkach”. Wszytko jest wytłumaczone dokładnie i profesjonalnie. Tam gdzie to potrzebne mamy wykresy tętna czy inne mniej lub bardziej fachowe słownictwo. Tam gdzie zagadnienie nie wymaga używania specjalistycznych terminów, autor często używa mowy potocznej tak, aby łatwiej było zrozumieć dane zagadnienie. Dzięki temu książka z jednej strony jest wystarczająco fachowa i profesjonalna, a z drugiej – napisana takim językiem, który jest łatwy w odbiorze.

Przerażać może nieco jej objętość – 492 stron. A przynajmniej tyle ma ich mój egzemplarz. To sporo i jest to obecnie największe moje biegowe tomiszcze na półce i w dodatku dosyć gęsto zadrukowane. Ale tak naprawdę bardzo dobrze, że książka taka jest. Wiedza po prostu musi swoje miejsce zająć. Tutaj jest jej dużo i jest przedstawiona bardzo dokładnie. Stąd taka objętość.
Ciekawym smaczkiem książki są też inne postacie przejawiające się przez jej karty. Skarżyński często omawiając jakieś zagadnienie, oprócz swoich doświadczeń zawodniczo-trenerskich, przytacza przykłady innych osób. Szczególnie dużo ich pojawia się w częściach będących rysem historycznym, ale znaleźć je można wszędzie, w realizacjach planów treningowych włącznie. Zapoznanie czytelnika z historią biegów i z największym nazwiskami to kolejny cel, który realizuje książka.
Książka jest typowym poradnikiem, którego nie czyta się strona po stronie. Taki jest co najwyżej pierwszy rozdział „biegiem po zdrowie”, który jest czymś pomiędzy wstępem a nakreśleniem kontekstu biegania. Natomiast cała reszta to już taki almanach biegania i każdy z rozdziałów mógłby być oddzielną i kompletną publikacją. Można przez nie przechodzić po kolei, aczkolwiek jak to w przypadku poradników, jest to nieco męczące. Dużo lepiej najpierw zapoznać się z grubsza z książką, a potem do niej wracać i wracać.
Dla kogo jest ta książka?
Książka skierowana jest do każdego. Są plany i wskazówki dla osób, które chcą zacząć biegać i nie są w stanie przebiec choćby minuty. Są dla tych, którzy są na tyle sprawni fizyczne, że przebiegnięcie kilometra, dwóch czy pięciu nie będzie stanowić dla nich problemu, ale którzy nie biegają choćby nieregularnie. Wreszcie są wskazówki dla tych biegających regularnie i będących coraz lepszymi biegaczami. Dla najszybszych i najbardziej ambitnych jest plan na złamanie 30 minut w biegu na 10 kilometrów. Będąc cierpliwym z tą książka można piąć się tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu i rok po roku po szczeblach swojej własnej kariery biegowej.
Kluczem do tego by z tej książki wynieść jak najwięcej jest : wnikliwość i głód wiedzy. Ci którzy chcą szybkiej i prostej formułki biegania, takowej tu nie znajdą. Chcąc z tej książki skorzystać trzeba chcieć chłonąć wiedzę, bo tylko ludzie chcący iść do przodu wiedzą, że oprócz biegania trzeba pamiętać o ćwiczeniach dodatkowych, odpowiedniej diecie, suplementacji, ludzkiej fizjologii a także o prawidłowym wykonywaniu poszczególnych treningów. To wszystko jest w książce na wyciągniecie ręki. Trzeba tylko chcieć to zrobić.

Podsumowując
Długo się zbierałem do książek Jerzego Skarzyńskiego i pewnie dalej bym się zbierał gdybym nie dostał darmowego egzemplarza „Bieganie przez życie” od PKO Banku Polskiego. Teraz kiedy już mam tą książkę zastanawiam się dlaczego sam jej wcześniej nie kupiłem. Dlaczego nawet jej nie przejrzałem? Teraz po blisko trzech miesiącach wertowania uważam, że ta książka to taki almanach biegania i almanach biegowego stylu życia. Książka z którą można poprawić swoje bieganie pod kątem wynikowym oraz pod kątem samej jakości biegania i higieny własnego organizmu. Polecam ja każdemu ambitnemu biegaczowi amatorowi. Warto!
Książka ma też swoją następczynię w postaci książki pt. „Maratony i Ultramaratony”. Też oczywiście pióra Jerzego Skarzyńskiego. Po tym co przeczytałem w pierwszej części, po tym co mi powiedział sam autor w Krynicy i po tym jak wygląda ostatnio moje bieganie czas na zmianę. Czas na bieganie „według Skarzyńskiego”.
Ciekawy artykuł, skłonił mnie do poszukiwania książki 😉
Tak samo jak muszę udać się na poszukiwania nowej pozycji – „Ultramaratończyk”
Jak na razie u mnie na topie „Bieganie metodą Galloway’a” 🙂 Może się to zmieni po lekturze Twojej pozycji.
Pomijając to, że wielu bardziej doświadczonych biegaczy kręci nosem na marszobiegi, to „Bieganie metodą Gallowaya” uważam za książkę dobrą na początek. Według mnie jest dobrze i przystępnie napisana. Tak po ludzku.
„Biegiem prze życie” też jest przystępnie napisana lecz jest też bardziej skomplikowana, większa, a przede wszystkim jest dla mnie książką niemal kompletną. Niemal bo w najbliższym czasie chcę jeszcze zdobyć jej następczynię „Maratony i Ultramaratony”.
Polecam kupić i skonfrontować obie książki i oba podejścia do biegania.
Teraz czytam „Urodzonych biegaczy”, ale jak skończę, to chyba wezmę się za tą pozycję, bo brzmi ciekawie 🙂
przeczytałem tę książkę jakiś rok temu i przyznaję Ci rację – jest to kompendium wiedzy na temat biegania. pozycja absolutnie obowiązkowa dla amatorów. mam zamiar kupić własny egzemplarz i przeczytać ją jeszcze raz.
Książka jest godna polecenia nie tylko początkującym biegaczom. Trzeba przyznać, że Jerzy Skarżyński podszedł do jej napisania bardzo rzetelnie i tak jak piszesz – nie ma w niej zagadnień traktowanych „po łebkach”. Niektóre kwestie budzą kontrowersje wśród pewnej grupy biegaczy (np. zalecana przez J. Skarżyńskiego technika biegu, polegająca na lądowaniu na pięcie), ale prawda jest taka, że ciężko szukać drugiej, tak kompleksowej propozycji. Mnie osobiście rażą dwie rzeczy:
1. Napis z tyłu okładki „NIC nie wiesz o bieganiu? Przeczytaj tę książkę – będziesz wiedział WSZYSTKO!” – sorry, ale jest to trochę odważne stwierdzenie 😉
2. Wszechobecna reklama firm-sponsorów, w tym wskazywanie na konkretną firmę produkującą zegarki GPS, odtwarzacze MP3 itp.
Oczywiście, są to drobnostki i szczerze polecam książkę każdemu, który chce pogłębić wiadomości dot. historii biegania, treningu, odżywiania, kontuzji itp.
Tak, książka jest rewelacyjna dla każdego. Do haseł na okładce bym się za to nie czepiał, bo każda pozycja takim hasłem stara się jakoś do siebie przekonać. Swoją drogą może nie będziesz wiedział WSZYSTKIEGO, ale bardzo dużo na pewno 🙂 A co do reklamy to coś za coś. Książka za darmo się nie wydrukuje. Niemniej jednak zgadzam się z Tobą, że to drobnostki.
Dostałam książkę pod choinkę. Czytam sobie i widzę, że p. Skarżyński ma kwiecisty, gawędziarski styl, przez co książka, gdyby ją okroić z tych ozdobników, retorycznych pytań, anegdotek itp, zajęłaby 1/3 swojej objętości. Niemniej jednak bardzo przyjemnie się ją czyta, jest zabawana i sympatyczna (wstawki w stylu „he he” czy historia cioci Reni ;-)). Drażnią mnie różne czcionki, tu kursywa, tu bold, tu wielkie litery… Generalnie p. Skarżyński dynamitu nie wynajduje, nie przeczytałam nic, czego bym nie wiedziała (poza jakimiś historycznymi ciekawostkami) czy czego nie mozna znaleźć w internecie, jak ktoś interesuje się tematem, ale jest to wszystko zebrane w jednym miejscu i podane w fajnej formie. Nie wiem, jak we wcześniejszych wydaniach, teraz dołączona jest dodatkowo płyta z ćwiczeniami (min. rozgrzewką, rozciąganie).
Widzę, że dużo świeżych wiadomości pojawia się na Pana blogu.