Co by nie powiedzieć o Nike LunarEpic nie da się obok niego przejść obojętnie. Wysoka cholewka, zupełnie inaczej ukształtowana podeszwa. Rozwiązania niby znajome ale but po założeniu nie przypomina niczego co miałem na nogach do tej pory. I okazuje się że podczas biegu też zachowuje się jak żaden wcześniejszy model.
Co to jest LunarEpic?
O Nike Lunar Epic już pisałem. To jeden z bardziej oryginalnych modeli butów do biegania. Skrzyżowanie miękkiej (ale wysokiej) podeszwy wykonanenej w technologii flyknit z nowatorsko uformowaną i ponacinaną podeszwą Lunarlon.

Jego cechy charakterystyczne:
- wysoka cholewka sięgająca powyżej kostki,
- cholewka wykonana w technologi flyknit,
- podeszwa wykonana w całości z pianki Lunarlon,
- bieżnik w postaci pięciu strefowych elementów ponacinanych laserowo,
- miękki zapiętek i elastyczna konstrukcja całego buta,
- niska waga – 263 gramy w rozmiarze 12 US.
Jak się w nim biega?
Po pierwsze wygodnie. Wysoka flyknitowa cholewka, choć niespotykana w butach do biegania, nie sprawia najmniejszego problemu. Z racji wysokiego kołnierza trochę trudniej się tego buta zakłada niż te bardziej klasyczne, ale po założeniu jest komfortowo. Kołnierz jest na tyle ścisły, że dobrze się trzyma na kostce, ale nie za ścisły by ją podrażniać i obcierać. Jedyne co to pewna adpatacja. Do wysokiego kołnierza cholewki trzeba się przyzwyczaić.

Reszta flyknitowej cholewki również jest wygodna. Sznurować je można ale nie trzeba, bo sama cholewka trzyma stopę wystarczająco dobrze i sznurowanie ich nie jest niezbędne.
Czy da się w nim biegać bez skarpet? Myślę, że amatorzy biegania bez skarpet mogą próbować. Sam się nie skuszę. Już testowałem kilka butów (z flyknitową cholewką także) i ja bez skarpet w żadnym nie pobiegnę. Każde mi stopę obcierają.
Ciekawsza jest podeszwa
Nike Lunar Epic ma na tyle oryginalną konstrukcję, że i wrażenia podczas biegu także są specyficzne. Czuć to głównie na asfalcie. Na asfalcie też to słychać bo but podczas biegu na takiej nawierzchni wydaje charakterystyczny odgłos.
Zupełnie inna jest też sama praca podeszwy pod stopą. Czuć ją szczególnie pod śródstopiem gdzie od spodu mamy cztery okrągłe panele. W tym miejscu najbardziej czuć jak ta specyficzna podeszwa pracuje pod stopą i wręcz klei się do podłoża.

Pod piętą takiego uczucia nie ma. Nie ma też wielkiej poduchy wypełnionej jakimkolwiek materiałem amortyzującym, przez co but sam w sobie nie wymusza biegania z pięty. Pod piętą nie czuć też tej specyficznej pracy podeszwy i… miękkości. W odczuciu LunarEpic wydaje się wręcz bardziej miękki z przodu. Prawdopodobnie to zasługa takiej a nie innej podeszwy. W każdym razie mam wrażenie, że but ten sprzyja bieganiu ze śródstopia i nie preferuje lądowania na pięcie.
To nie jest but do lasu
Na nawierzchni nie asfaltowej cała magia i specyfika LunarEpica znika. Miękka ziemia, piach i kamienie skutecznie zabijają całą specyfikę tego buta. Nie słychać pracy podeszwy. Nie czuć tej fajnej miękkości z przodu buta. Technicznie but się nie zmienia ale bieganie w nim nie różni się od innych butów. Jest nawet gorzej. To nie jest but na ziemne drogi.
Na ziemnych drogach momentalnie też zapycha się specyficzna konstrukcja podeszwy. Koliste nacięcia które mają się poruszać między sobą i pracować bardzo szybko wypełniają się ziemią, piachem i mniejszymi kamykami. W biegu tego nie czuć ale taka zapchana podeszwa na pewno nie działa tak jak do tego została zaprojektowana.

Las i ziemne drogi w Nike LunarEpic można sobie odpuścić.
Nieszczęsne Achillesy
Zrobiłem w nich też jedno długie 22 kilometrowe wybieganie. Podczas biegu było dobrze i nic mi nie przeszkadzało. Wróciłem do domu. Zdjąłem buty. Wziąłem prysznic. Przebrałem się i wyszedłem na chwilę do sklepu. Ledwo do niego doszedłem. Achillesy miałem spięte jak nigdy wcześniej, jak po żadnych wcześniejszych butach a trochę ich na nogach miałem.

Podejrzewam, że to wynik takiej a nie innej konstrukcji podeszwy, która wymaga od stopy trochę większej pracy. W LunarEpicach brak specjalnej stabilizacji czy wysokiego zapiętka trzymającego stopę. But jest miękki i elastyczny. Ma też lekko wypukłą podeszwa pod piętą, która raczej nie dodaje mu stabilności, a wręcz powoduje minimalną ale niestabilność, którą stopa będzie starała się korygować. Być może dlatego moje Achillesy po wybieganiu były tak spięte.
A może to dlatego że w Epicach odruchowo biegłem bardziej ze śródstopia i tym samym mocniej angażowałem Achillesy. Nie wiem, ale but okazał się wymagający. Jak żaden inny.
Miałem dać im drugą i trzecią szansę, ale z racji kontuzji w najbliższym czasie mam przerwę w jakimkolwiek bieganiu nie mówiąc już o ponad 20 kilometrowych wybieganiach.
Podsumowanie, czyli bez większych zmian
W każdym razie nie jest to but dla każdego. Należy wziąć poprawkę na to iż ten but poza inną i całkiem przyjemną specyfiką biegania jest też butem bardziej wymagającym. Ma miękki zapiętek więc stopę trzyma słabiej niż „klasyczne” buty pokroju Pegasusa czy Vomero. Ma też konstrukcję która potrafi dać w kość ścięgnom Achillesa.
Zawsze można powiedzieć że to moja wina bo powinienem się rozciągać, wzmacniać łydki i pracować nad nimi. Z tym się zgodzę. Natomiast większość biegaczy będzie miało to gdzieś, i będą szukali buta do biegania na już, a nie takiego do którego muszą wzmocnić swoje mięśnie i ścięgna.
Plusy
- wysoka, dobrze dopasowana cholewka,
- dobra amortyzacja,
- konstrukcja nie wymuszająca biegania z pięty,
- niska waga – 263 g (12 US).
Minusy
- but wymagający, dla osób zaawansowanych, które już biegają,
- tylko na asfalt i twarde nawierzchnie,
- cena – 749 zł.
Jak zwykle dobra , rzeczowa recenzja. Ja biegam w Pegasusach. Dobre buty kupiłem po twoich opiniach 😛
Miło słyszeć 🙂 Niech ci Pegasusy dobrze służą.
„but wymagający, dla osób zaawansowanych, które już biegają”- Nic wymagającego w tym bucie według mnie nie ma 🙂 a zrobiłem w nich około 200km.
Przerost formy nad treścią. Ani to ładne, ani wygodne. Mierzyłem , kupić nie mam zamiaru.