Kolejny model buta. Lepszy. Szybszy. Lżejszy. Oddający energię. Bardziej przewiewny i amortyzowany a przy okazji droższy… Tak jest co chwilę przy okazji kolejnej premiery nowego modelu. Czy tak jest faktycznie?
Dwie „duże” premiery, wiele mniejszych!
Generalnie w sprzęcie biegowym, który najbardziej obrazowo postrzegany jest przez pryzmat butów biegowych mamy dwa główne sezony – wiosenny i jesienny. Największe marki zgodnie z tymi sezonami wypuszczają co najmniej dwie duże premiery butów. Tak więc teraz przed sezonem wiosennym 2018 mamy premierę nowego Nimbusa 20, Energy Boosta, Under Armour HOVR czy NB 1080. A to wcale nie koniec. Lada moment na półkach pojawi się Nike Epic React i wiele innych nowości!
Analogiczna sytuacja będzie jesienią tuż przed sezonem jesiennym. Wtedy też półki będą się uginać pod natłokiem nowych modeli butów.
Pomiędzy nimi mamy mniejsze premiery, które każda marka kształtuje zgodnie ze swoją strategią. Ogólna zadsada jest taka, że każda linia buta raz do roku zostaje odświeżona/zmieniona, co ma też obraz w zmianie numeru edycji. Dlatego też mamy Nimbusa 20, Vomero 13 czy Ridera 21. Kolejna edycja to kolejny rok danego modelu na rynku.

Dobrych rzeczy się nie zmienia!
Przy okazji każdej premiery nowej edycji danego modelu dowiadujemy się, że nowe jest lepsze, szybsze, lżejsze i bardziej komfortowe. Gdyby tak było już dawno mielibyśmy buty, które same biegają. Aż tak dobrze nie jest.
W przypadku linii butów z długą, co najmniej dziesięcioletnią historią najczęściej kolejna edycja buta jest modyfikacją tej poprzedniej. Z roku na rok zmiany są subtelne, czasami niezauważalne, a dopiero patrząc na buty w perspektywie kilkuletniej widać jak się zmieniły. Nie jest to rewolucja a ewolucja tak, że ich stali bywalcy właściwie nie odczuwają tej zmiany. Dobrym przykładem jest tutaj np. Cumulus, który w ostatnich latach z roku na rok pozbywał się szwów, zmieniał materiał cholewki ale cały czas pozostał tym samym Cumulusem. Podobnie rzecz ma się z Mizuno Wave Riderem, który ewoluuje powoli i wychodzi z założenia, że dobrych rzeczy się nie zmienia.
Czasami natomiast trzeba zrobić rewolucję!
Czasami jednak marki decydują się na rewolucję. Wtedy zostaje tylko nazwa a do ręki dostajemy zupełnie nowy model buta. Tak było np. z Nike Zoom Elite 9, który z buta treningowego przerodził się niemal w startówkę. Dwukrotnie zdarzyło się to też Supernovie. Po raz pierwszy kiedy pojawił się w niej boost i powstał Supernova Glide Boost 6. Po raz drugi kiedy trzy lata później pojawiła się zupełnie zmieniona Supernova 9. W przypadku takich rewolucyjnych zmian zawsze głosy są podzielone. Część biegaczy tęskni za starym, a część zakochuje się w nowym.
Najciekawsze natomiast są premiery modeli i konstrukcji, których jeszcze nie było i stanowią absolutną nowość. Najmocniejsze takie premiery to ubiegłoroczny Nike Zoom Fly i VaporFly 4% a w tym roku jak na razie Under Armour HOVR.

Większość biegaczy patrzy na nie sceptycznie, ale to właśnie one wyznaczają kierunek w którym później podążają następne modele butów. To też właśnie w takich modelach mają premiery nowe pomysły i rozwiązania producentów. Jeśli się sprawdzą to za kilka lat pojawią się też w innych butach.
Do tego czasu na rynku pojawią się kolejne premiery i nowości.