Tych „crossów” w swojej ofercie Salomon ma znacznie więcej, bo jest jeszcze chociażby Alphacross, Spikecross czy Cross Pro. Ale zostawmy je. Skupmy się na tej trójce. Dlaczego? Chociażby dlatego, że każdy z nich znam także z praktyki. W każdym już zdążyłem się pobabrać w błocie.
Co je łączy?
Poza członem „cross” w nazwie łączy je więcej. Wszystkie z nich są butami:
- do biegania w trudnym terenie, w szczególności tym o nieco luźniejszej konsystencji – piachu, błocie, trawie (także tej świeżo skoszonej),
- które są wyjątkowo nienadające się na bieganie po asfalcie, do lasu mam 500 metrów i to jest maks na jeden raz dla tych butów,
- z dosyć zabudowaną i sztywną cholewką,
- raczej mniej niż lepiej amortyzowanymi.
A co je różni?
AMORTYZACJA | STABILNOŚĆ | ILOŚĆ MIEJSCA W ŚRODKU | |
---|---|---|---|
Speedcross 5 | umiarkowana | dobra | mało |
Wildcross | mała | bardzo dobra | mało |
Supercross | umiarkowana | umiarkowana | dużo |
Salomon Speedcross 5
W teorii: but do biegania w lesie i górach. But dla zaawansowanych biegaczy biegających 6-7 dni w tygodniu. Drop 10 mm. Waga 320 gram.
W praktyce: Lubię zaczynać od tego że jest to zdecydowanie za często kupowany but do biegania. Często widzę osoby, które kupują go jako swoją pierwszą terenówkę do biegania po lesie, po parku, po szutrowych drogach. Tacy biegacze kierują się tylko głębokością bieżnika i zasadą, że musi być głęboki, bo jak nie będzie głęboki to się przewrócę! A potem truchtają w nim po parkowej szutrowej alejce. To jak kupienie dżipa z napędem na cztery koła i wyciągarką po to aby jeździć rano po mleko i bułki do najbliższego sklepu. Można, ale…
W praktyce (nawet zimą) w parku dają sobie radę każde buty terenowe i spora grupa tych na asfalt. Ja swojego Speedcrossa 5 wyciągam z pudełka wyłącznie gdzieś między jesienią a wiosną. Najlepiej jak pada, padało, napadało, naroztapiało się w lesie tego pięknego białego gó…śniegu. Wtedy doceniam to, że daje mi bonus do przyczepności w takich jakże „pięknych” warunkach. To jest naprawdę spora różnica.
Cały czas Speedcross jest dla mnie butem z półki „wąskich”, ale jeśli taplam się w nim w kałużach i błocie to jest to właściwie plus. Przez ten wąski kształt but „idzie za stopą” i nawet jak stanę bardziej na krawędzi to jest to krok pewny (choć często raczej nieprzyjemny). Kolejnym plusem w błocie jest raczej nieduży poziom amortyzacji (w „piątkach” jest jej więcej, Speedcrossy „czwórki” były sporo twardsze). Z amortyzacją jest tutaj tak samo jak z szerokością. O ile używamy buta zgodnie z przeznaczaniem to jest jej wystarczająco aby było komfortowo i na tyle niedużo aby amortyzacją nie „zabić” czucia podłoża i stabilności. Właśnie. Jeśli miałbym biec jakiś długi, kilkudziesięciokilometrowy bieg w gó…trudnych warunkach i musiałbym wybierać tylko z tej trójki to pobiegłbym w Speedcrossach.
Tak biegam w nich stosunkowo rzadko, bo jak powiedziałem staram się ich używać zgodnie z przeznaczeniem. Nie jestem fanem „tylko Speedcross”, ale kiedy wiem, że za ścianą lasu czeka mnie błoto, skakanie przez pozalewane koleiny a w co niektórych miejscach mokradło mogło rozlać się na ścieżkę to jest to jedna z lepszych opcji.
Salomon Wildcross
W teorii: but do biegania w lesie i górach. But dla zaawansowanych biegaczy biegających 6-7 dni w tygodniu. Drop 8 mm. Waga 290 gram.
W praktyce: Zacząłbym tak samo jak o Speedcrossie, bo sugerując się tylko wstępnym opisem ze strony salomon.com to bardzo podobny but. O jego bieżniku można powiedzieć to samo co w Speedcrossach. To grube, szeroko rozstawione kołki. Typowe rozwiązanie w bucie w błotną paciaję i skakanie po wertepach. I to tyle z podobieństw…
Jeśli miałbym podać główną różnicę w porównaniu z Speedcrossem to określiłbym ją jednym słowem… zwinność. Dziwne słowo w kontekście butów ale najbliższe temu jak się w nich czuję. Zwinność oznacza w tym przypadku przede wszystko niższy profil buta i położenie stopy bliżej podłoża niż w Speedcrossie. Czucie podłoża jest w nim zdecydowanie najlepsze spośród butów tej trójki (pozdrowienia od szyszek – ostatnich w tym sezonie). Amortyzacji jest w nim zdecydowanie mniej niż w Speedcrossie i Supercrossie. Nazywając ją jednym słowem to przychodzi mi do głowy określenie „mało”. Może nie na tyle mało, żebym po dyszce we w miarę suchych warunkach wołał o zmianę butów, ale na żadne długie terenowe przeloty czy biegi ultra bym go nie zabrał. No chyba, że postawiłbym na jego zwinność.
Bieżnik w Wildcrossie ma nieco inną formę niż w Speedcrossie ale w praktyce nie czuję jakiejś wielkiej różnicy w przyczepności. I w jednych i w drugich wdeptywałem w takie błoto że stopa zatrzymywała mi się kilkanaście centymetrów niżej i każde zęby dawały radę. Przy tak dużej i szeroko rozstawionej kostce trzeba się też mocniej postarać (albo znaleźć lepkie gliniaste błoto) aby ją „zapchać”.
Łyżką dziegciu jest dla mnie ta plastikowa obejma wokół śródstopia. Trochę za sztywna dla mnie i trafiła w takie miejsce mojej stopy, które z nią nie chce współgrać. Niby drażni mnie tak samo na pierwszym jak i na dwunastym kilometrze, ale wiecie jak to jest. Nigdy nie wiadomo czy wraz z kolejnymi kilometrami taka pierdoła nie urośnie do problemu o zasięgu światowym.
Salomon Supercross
W teorii: but do biegania w lesie. But dla biegaczy amatorów biegających 3-7 dni w tygodniu. Drop 10 mm. Waga 310 gram.
W praktyce: Moim zdaniem najbardziej „lajtowy”. Pierwsze co zwraca w nim uwagę to dużo miejsca w środku. Bo tak jak Speedcrossa i Wildcrossa stawiam na półce „wąskich” tak Supercross jest „szeroki”. A mi szerokość kojarzy się ze spokojnym bieganiem. Nieważne czy to po asfalcie, czy w tym przypadku, po lesie. Supercross to też but z półki „komfortowych” i tych zapewniających całkiem sporo amortyzacji. Oczywiście jak na terenówki Salomona. Podeszwy jest w nim całkiem dużo i całkiem dobrze izoluje od tego co leży na ziemi. To zdecydowanie najbardziej treningowy but z tej trójki.
Przyczepności też mu nie brakuje. Zęby w podeszwie ma bardzo podobne do Speedcrossa, ale wykonane są z nieco innego materiału. Bardziej twardego i sztywnego. Nie tak miękkiego i lepkiego jak w Speedcrossach. Przez to mogą słabiej łapać na mokrych kamieniach ale mogą też dłużej wytrzymać i się tak szybko nie ścierać.
Szeroka i wygodna cholewka to też większa tendencja do tego aby stopa w środku ześlizgiwała się na boki. Nie jest to problem na prostych leśnych duktach, ale jeśli solidnie popadało i trzeba biegać zygzakiem i skakać z koleiny w koleinę to stopa zaczyna w bucie jeździć. But traci na stabilności i pewności kroku. To nie to co zwinny Wildcross. To taki dżip na podwójnych resorach. Jest wygodnie ale kiedy „warun” zrobi się naprawdę zły, to ciężko się wygrzebać. Taka charakterystyka na spokojne bieganie w umiarkowanie trudnym terenie wystarczy. W większy hardcore jest Speedcross i Wildcross.
Zastanawiający jest brak kieszonki na sznurowadła. Wiele osób jest zdziwionych jej brakiem. Ale jak to! Przecież we wszystkich Salomonach jest! – mówią. A ja wyjaśniam, że w tych nie ma. Mówię też, że mi też jej brakuje. Przyzwyczaja się człowiek do dobrego i tego, że w pozostałych butach Salomona można ten dyndający kawałek żyłki schować w skrytkę w języku. Supercross ma w tym celu taką specjalną „gumkę” w połowie języka. Ale to nie to samo. To bardzo nie to samo.
Koniec. Czwartego „crossa” nie mam. Ale myślę, że ta trójka mi wystarczy na długo. W moim lesie produkcja jesiennego błota może ruszać, może padać, może rozlewać mokradła, śnieg może się roztapiać wszędzie i podmywać moje leśne „skróty”. Jestem przygotowany!
Co do wildcrossow to w palcach mają całkiem sporo miejsca. Jedyne do czego musiałem się przyzwyczaić (albo po prostu buty się dopasowały) to zapiętki. Dość wysokie, sztywne i na zbiegach uciskały mi achillesa
Które z nich nadają sie lepiej do biegania po śniegu w niskich górach tak do 1400 m n.p.m. Rozważam opcję z GTX’em i nie wiem czy brać Speed czy Super?
Ja bym wybrał Speedcrossa. Bo ma relatywnie najwięcej pod stopą przy wysokim, solidniejszym niż w Supercrossie, bieżniku.