Jeśli chodzi o kompresję łydek są dwa wyjścia – albo skarpety kompresyjne albo opaski kompresyjne. Dziś będzie o tych drugich i tych chyba najczęściej spotykanych na zawodach, które dodatkowo najbardziej rzucają się w oczy. Mowa oczywiście o opaskach kompresyjnych Compressport R2.
Opaski R2 to jeden z wielu produktów Compressportu. To też jedna z trzech typów opasek produkowanych przez ta firmę. Pisałem o tym szerzej więc teraz streszczę to krótko:
- R2 – Race & Recovery – to podstawowe opaski Compressportu,
- UR2 – Ultra Race & Recovery – to opaski z zatopionymi w materiale kapsułkami z olejkami eterycznymi, mającymi poprawiać komfort na najdłuższych biegach,
- US – Ultra Silicone – to opaski z dodatkowymi silikonowymi wypustkami po wewnętrznej stronie mającymi poprawiać komfort a dodatkowo wspierać ścięgno Achillesa.

Opaski R2 w tym gronie są teoretycznie najsłabsze, ale w zupełności wystarczające. Kapsułki z olejkiem czy silikonowe wstawki to dodatek. Może istotny, może nie, ale jednak tylko dodatek. Co do samej kompresji – nie widzę różnicy. Opaski występują w czterech rozmiarach. Dobiera się je zawsze na podstawie obwodu łydki w najszerszym miejscu. Łydka podczas mierzenia ma być luźno i naturalnie. Mój obwód czyli 38 cm to pogranicze rozmiarów T2 i T3 i teoretycznie mógłbym biegać w obydwu. Wybrałem jednak T2 z racji tego aby kompresja lepiej działała. Dla znacznej większości osób będących na pograniczu rozmiarówki polecam wybierać ten rozmiar mniejszy.
Co mi się jako pierwsze rzuciło w oczy to różnica pomiędzy opaską a skarpetą. W pierwszej chwili po założeniu opasek miałem to fajne wrażenie trzymania łydek w miejscu. Uczucie znajome chociażby z FullSocków, które są pełnymi skarpetami. Natomiast w drugiej chwili, tak po 5, 10, 15 minutach miałem wrażenie jakby delikatnego odrętwienia stóp. W pierwszej chwili się przeraziłem i zdjąłem opaski. Za drugim razem dyskomfort był dużo mniejszy i już opasek nie zdjąłem.

Mogę się tylko domyślać, z czego to wynikało. Podejrzewam, że z braku kompresyjnych stopek. W FullSocksach stopki są jednak ciasne. Bardziej ciasne niż jakiekolwiek inne skarpety. Ten ścisk nie wziął się zapewne znikąd. Ten ścisk to kompresja, która zaczyna się już na stopie. Dlatego, kiedy po wielu miesiącach biegania w skarpetach kompresyjnych założyłem opaski, miałem wrażenie odrętwienia stóp. Teraz się już przyzwyczaiłem. A raczej łydki się przyzwyczaiły i mogę używać ich dowolną długość czasu. Długie dwugodzinne i dłuższe wybieganie – bez problemu! Sześciogodzinny rajd rowerowy – bez problemu. Dziesięć godzin na nogach w sklepie i to po porannym treningu – bez problemu!
Kompresja, czyli o to tutaj właściwie chodzi
To, o co chodzi w opaskach to kompresja. Opaski przez ucisk:
- poprawiają krążenie w żyłach, poprawiając pracę mięśni,
- powodują że krew w nogach nie zalega, co przekłada się na wyższy komfort w trakcie i po treningu,
- trzymają mięśnie dzięki czemu minimalizują ilość mikrourazów.
Co do jakości kompresji nie mam uwag. Mam wrażenie, że w porównaniu do skarpet opaski R2 uciskają mnie mocniej. Trzymanie mięśni też jest spore i jakby mocniejsze od tego w skarpetach.
Nie ma się co też oszukiwać – dzięki kompresji nie pobiegnę szybciej. Może w minimalnym stopniu pobiegnę dalej. Ale jeśli już to tylko w minimalnym. To, co mi dają opaski to większy komfort. Skoro łydki będą mniej nabrzmiałe i mięśnie będą mniej latały, to będę mógł biec dłużej bez uczucia zmęczenia nóg. A jeśli już się nogi zmęczą to mniej i później. Generalnie opaski pozwalają odsunąć trochę zmęczenie mięśniowe. Ale opaski tylko pomogą odsunąć zmęczenie. Nic nie zastąpi treningu i wytrenowanych mięśni.
Mniejsze zmęczenie czuć szczególnie, kiedy biegając regularnie w opaskach nagle „trafi się” długi trening bez opasek. Różnica po takim 25 kilometrowym wybieganiu w opaskach i bez jest spora. Na korzyść opasek. Moim też zdaniem nie ma większego sensu korzystanie z nich na krótkich czy łatwych treningach. Po 10 czy 15 kilometrach lekkiego rozbiegania nie czuję żadnej wyczuwalnej różnicy czy biegnę w opaskach czy bez nich. Dopiero od 20 kilometra zaczyna się takie zmęczenie, że opaski zaczynają robić różnicę.

Różnicę czuję też po całym dniu pracy na stojąco. Po całym dniu w „kompresach” nogom jest lżej i wieczorem nie mam wrażenia nabrzmiałych stóp i łydek.
Uniwersalne i praktyczne na codzień
To co mi się podoba w opaskach to ich praktyczność. Dzięki brakowi stopek zakłada się je i zdejmuje bardzo szybko. Odnośnie zakładania to dużo szybciej zakładam je, kiedy mam już na sobie skarpetki. Wtedy opaska podczas zakładania ślizga mi się po materiale skarpetki. Bez skarpetek moje pięty chyba są jednak zbyt chropowate… A może tylko ja tak mam?
Założenie ich to dosłownie pół minuty roboty. Zdejmowanie zresztą też. Poza tym brak stopek sprawia, że mogę je nosić praktycznie do wszystkiego. Pod długimi spodniami nie widać ze mam na nogach opaski. Mógłbym je nawet założyć pod garnitur na wesele. Dopóki na oczepinach nie ściągnęliby ze mnie gaci nikt by się nie zorientował.

Przez brak stopek nie trzeba ich też prać, co chwilę. Generalnie pranie znoszą dobrze. Raz udało mi się opaskę bardzo zgrabnie ubrudzić tym całym rowerowym syfem. Uprało się!
Opaski vs woda
Opaski chłoną niewiele wody. A przynajmniej takie mam wrażenie, bo materiał czy to suchy czy mokry zachowuje się tak samo. To, że opaski robią się mokre niczego nie zmienia. Tak naprawdę nawet w mokrych opaskach czuję się całkiem komfortowo. Między innymi dlatego tak dużo opasek Compressport u widuje się na zawodach triatlonowych. Nie wiem jak w tym względzie wypadają inne opaski, ale w przypadku Compressport R2 wygląda to tak ze:
- sucha opaska wazy 21 gramów,
- mokra, zdjęta z nogi 51 gramów,
A wiec opaska wchłonęła 30 gram wody. Wzrost wagi jest spory (bo o jakieś 150%) ale nadal są to gramy, których nie czuć na nodze tym bardziej, że mi taka mokra opaska nie przeszkadza na nodze. Kilka razy też po kompletnym jej przemoczeniu zostawiałem ją na łydce. Tak było w ostatnia niedzielę, kiedy na rowerze przemokła mi doszczętnie, ale po treningu, w pracy nadal chciałem mieć kompresję, więc od razu jej nie zdjąłem. Po godzinie, półtorej w zamkniętym pomieszczeniu opaska była sucha.
Minus – w sumie jeden
Minus w codziennym przypadku znalazłem tylko jeden. Otóż w zestawieniu ze stopkami regularnie haratam sobie wierzch stopy na złączeniu opaski i skarpetki. Nie wiem czy podrażnia ją skarpetka czy opaska. Osobno ani jedno ani drugie krzywdy mi nie robi. Natomiast razem… Coś się dzieje. A szkoda, bo albo nie mogę założyć opasek, albo stopek. A w jednych i drugich lubię biegać. To chyba jedyny minus, jaki dostrzegam po kilku miesiącach biegania w opaskach R2.
Podsumowując
Dla mnie opaski Compressport R2 wymiatają pod kątem uniwersalności i wielorakości zastosowania. Skarpety nadal uważam za najbardziej kompleksową kompresję i używam jej na zawodach. Opaski natomiast są dużo lepsze, na co dzień. Pod kątem kompresji dają dokładnie tyle ile powinny, ale są praktyczniejsze w codziennym użyciu. Przez brak stopek można ich używać tak naprawdę w każdych okolicznościach czy to podczas treningu czy po nim. Podobnie z pochłanianiem wody – czy są mokre czy suche – nie widzę różnicy.
No i najwięcej dają na długich dystansach. Na biegach krótszych od półmaratonu, czy inaczej mówiąc – wysiłku trwającym poniżej dwóch godzin – nie ma aż takiego zmęczenia mięśni, aby poczuć różnicę. Z racji praktyczności często korzystam z nich podczas całego dnia na nogach w pracy. I po pracy też czuję różnicę. Polecam!
Nie lubię przepłacać. Kupiłem ostatnio w Niemczech James & Nicholson za 10 Euro i całkiem dobrze funkcjonują. Na allegro chyba tez można gdzieś znaleźć.
Paweł a co poleciłbyś dla biegacza przygotowującego się do 1-go maratonu na dłuższe wybiegania + regenerację ?
Opaski czy full skarpety ?
Widzę, że opaski są dużo praktyczniejsze na co dzień, ale jak z różnicą w kompresji ?
Wiadomo, że głównie chodzi o łydki, ale w skarpetach mamy jeszcze kompresję na całej stopie i kostce..
Pomóż proszę 🙂