Rok temu dostałem pierwsze buty od Nike’a do testowania. Były to LunarGlide+ 4, których to kolejną, piątą już odsłonę możemy ostatnio podziwiać. Potem były Zoom Structure+ 16 Shield, Flyknit Lunar 1+ i wreszcie kilka miesięcy temu Nike Free+ 5.0. Razem cztery pary. Łączy je wielki swoosh na cholewce, a dzieli tak wiele, że każdy z nich zasłużył na inne miejsce w moim bieganiu.
Recenzje staram się pisać po około 100 kilometrach w danych butach. To wystarczający czas, aby wyrobić sobie o nich zdanie. Czasami pierwsze WOW, które pojawia się po pierwszym treningu znika. Czasami trwa. Czasami musze się do danych butów przekonać. Niemniej jednak to tylko 100 kilometrów i spojrzenie na jeden konkretny model buta. Teraz tych kilometrów w zależności od modelu jest dużo więcej. No i wszystkie buty przeszły juz do „codziennego użytku”.
Flyknit Lunar 1+
- od marca 2013 roku
- 165 km przebiegu
- but treningowo-startowy

Flynkit Lunar 1+ to mój numer jeden na półce Nike. But, w którym biega mi się tak świetnie, że stal się wręcz butem odświętnym. Świętami są dla niego starty. Jego chrztem bojowym był Orlen Marathon w Warszawie. Teraz ma wolne i czeka na kolejne jesienne maratony. A żeby nie zgnuśniał, to co jakiś czas zabieram go na jakieś żwawsze asfaltowe bieganie. Nie chce zapomnieć jak się w nim biega.
A biega się świetnie. But jest idealnie dopasowany, lekki, przewiewny i zapewnia dosyć sporą amortyzację, co cenię właśnie podczas długiego biegania po asfalcie. Dlatego właśnie Flyknit to mój but startowy na asfalt. Jedyny taki na półce Nike.
Zoom Structure+ 16 Shield
- od października 2012 roku
- 931 km przebiegu
- but do biegania po lesie

Technologia Shield, użyta w butach Zoom Structure, to przede wszystkim ochrona przez wodą, śniegiem i breją, która występowała jesienią. Początkowo byłem do tego rozwiązania nastawiony sceptycznie, ale okazało się, że to się sprawdza. Dzięki temu, choć but sam w sobie jakoś specjalnie mnie nie zachwycił, był moim głównym butem jesiennym i zimowym. W terenie zdejmowałem go tylko wtedy, kiedy potrzebowałem buta trailowego z prawdziwego zdarzenia. Na wszystkie inne mniejsze przełaje i bieganie po śniegu był jak znalazł.
Tak mi zresztą zostało do dziś. But jest dosyć ciężkawy i nie nazwałbym go przewiewnym, ale kiedy biegnę w swój podmokły las, to jest moim numerem jeden. Bieżnik sobie w ziemi i błocie radzi nieźle. Shield radzi sobie z wodą i ewentualnym wdeptywaniem w kałuże i bryzganiem wodą. A czarny kolor… No cóż… Czarny kolor butów w terenie jest niewątpliwie zaletą.
LunarGlide+ 4
- od lipca 2012 roku
- 608 km przebiegu
- but na co dzień

LunarGlide na mnie wrażenia nie zrobił. Od samego początku moja stopa się z nim nie dogaduje. Cały czas występuje problem z dopasowaniem buta do stopy. Pal licho jak biegnę prosto. Wtedy nawet przy większych prędkościach jest OK. Natomiast na zakrętach lub też w nierównym terenie but ten jest dla mnie zbyt niestabilny. Śródstopie przesuwa mi się boki. Nie tego oczekuje i przez to mu nie ufam.
Dlatego też zabieram go przede wszystkim na rozbiegania. Czasami nawet na te długie. Najlepiej na te asfaltowe lub w jakimkolwiek innym łatwym terenie. Na trudniejsze, leśne warunki jest wcześniejszy Zoom Structure. Natomiast LunarGlide to but do odpoczynku i relaksu. Jest miękki, wygodny i daje sporo amortyzacji. Mój stopa w nim odpoczywa.
Free 5.0+
- od czerwca 2013 roku
- 143 km przebiegu
- but do jeszcze nie wiem czego

Free 5.0 jest butem wprowadzającym w minimalizm. W mojej ocenie to but, który jest czymś pomiędzy klasycznym, opakowanym systemami butem, a tym wyzutym z ulepszaczy. To but, który sugeruje bieganie ze śródstopia, ale nie zabrania biegania z pięty. I właśnie, dlatego mam z nimi problem.
Nie potrafię go zdefiniować. Klasycznym butem nie jest zdecydowanie. Specyficznie ponacinana pianka zapewnia bardzo fajną pracę pod stopą, której nie ma w klasycznych butach. Do tego cholewka pozbawiona jest wszelkiej stabilizacji, co również daje ciekawe odczucia i skłania je do butów minimalistycznych. Natomiast butem minimalnym też bym go nie nazwał. Free 5.0 jest butem minimalnym w stopniu minimalnym. Mam buty, które są zdecydowanie bardziej minimalistyczne i wrażenia w nich są zdecydowanie inne. Przede wszystkim w tamtych zdecydowanie nie da się biegać z piety, a we Free się da.
Suma summarum buta używam od przypadku do przypadku. Na rozbiegania wybieram klasyczne buty z amortyzacją, na treningi minimalistyczne ? buty minimalistyczne. A Free są gdzieś pomiędzy nimi.
Fajne zestawienie. Najbardziej podoba mi się definicja Free: „but do jeszcze nie wiem czego” 🙂 Coś w tym jest.
Moim odkryciem jeśli chodzi o Nike to zdecydowanie Flyknit Lunar 1+. Podobnie jak ty biegam w nim zawody.