Zazwyczaj listopadowy Bieg Niepodległości był dla wielu symbolem końca sezonu. Można było rozpocząć roztrenowanie. Można było pisać podsumowania. Ten rok jest inny. W tym roku ledwo udało się „uciułać” pięć medali. A i tak jest to „ciułanie” lekko naciągane. Bo jedne zawody zostały całkowicie odwołane. W jednych startowałem dwukrotnie, ale nie byłem klasyfikowany w klasyfikacji generalnej.
Tegoroczne „top medals” jest równie pogmatwane i skomplikowane co cały ten rok…
1. City Trail 2019/20
Mój najładniejszy. Najbardziej cieszący oko. Ostatni sprzed COVID-19. Do tej pory żałuję że po pięciu startach odpuściłem ten szósty. Bo każdy kolejny bieg z cyklu City Trail to trochę inne warunki i trochę inna historia. Raz było lepiej, raz gorzej. W styczniu po raz pierwszy trasę City Trailu ogarnąłem w mniej niż 21 minut. Medal nie tylko ładny ale i zapracowany.

2. Warsaw Track Cup
Drugi to ten w którym nie byłem klasyfikowany w klasyfikacji generalnej a z którego mam medal. Dzięki Giża, choć doskonale wiemy, że z trzech dystansów do klasyfikacji przebiegłem tylko jeden – 1000 metrów. Ale medal jest na swój własny sposób wyjątkowy. Dlaczego? Bo to mój pierwszy indywidualny medal z tartanu. Bo w biegu na 5000 m wyszarpałem 20:16!

3. ŻTC Żyrardów w Biegu
Trzeci to ten wybiegany na „swoich śmieciach”. Inny bo z cienkiej przezroczystej plexi. Najbardziej delikatny, trochę jakby „zabawkowy” choć bieg odbył się jak najbardziej na poważnie. Przezroczysty, więc można go nie zauważyć pośród reszty. Ale swój, a swoje jest zawsze jakby takie ładniejsze i cenniejsze.

4. VI Bieg Konstanciński
Jak Konstancin to medal z drewna. Bardzo podobny do tego jaki z Konstancina przywiozłem w 2018 roku. Efektu nowości zabrakło, formy tego dnia również, ale kolejny (przyznaję, że ładniejszy niż ten w 2018 r.) drewniany medal jest.

5. Półmaraton Gdynia
Gdybym w Gdyni wystartował to prawdopodobnie medal z Gdyni wygrałby to zestawienie. Bo bursztyn na zewnętrznym wieczku, bo kompas w środku jak tylko się to wieczko podniesie, bo to półmaraton w randze Mistrzostw Świata. Nikt nie wie na co mnie byłoby tego dnia stać, ale patrząc po postępach w treningach prawdopodobnie byłoby dobrze. Ale bieg się nie odbył… Medal przyjechał w kopercie kurierskiej…

Chciałbym napisać, że to koniec najładniejszych i najcenniejszych medali tego roku. Prawda jest jednak taka, że to jedyne pięć medali jakie przywiozłem (albo kurier przywiózł…) w tym roku. Życzę sobie i Wam aby za rok było ich więcej.
U mnie 11 jeżeli dobrze liczę (12 z Gdynią), regres +/- o połowę vs 2019 ale trochę kameralnych biegów udało się zaliczyć.
Top2 to:
– 1mila – ładny, w kształcie bieżni, plus prawo do startu wywalczone w charytatywnej rywalizacji & wygranie swojej serii
– Maraton Warszawski – życiówka w starcie o północy to wystarczający powód by się tu załapał